Generalnie serial nie jest zły - warstwa psychologiczna bardzo dobra, ale niestety wątek kryminalny kuleje. Winslet aktorsko bardzo dobrze, jej partner Peters bardzo blado, a szkoda, bo ten aktor ma spory talent. Uważam, że całe śledztwo jest tylko dodatkiem do przemiany głównej bohaterki, a szkoda bo temat niby znany, ale można go było fajnie pokazać. Od początku było wiadomo, że mordercą jest ktoś z bliskiego kręgu, bo te seriale tak są już zaprogramowane od dawna. Lekko się zaskoczyłem, że to jednak Ryan, ale brałem pod uwagę taką możliwość już po drugim odcinku.
Nie podobały mi się takie zwykłe błędy gdzie np. główna podejrzana, którą obciążają dowody jest na wolności, albo diakon siedzi w areszcie za to, że utrudnia śledztwo, a Dylan, który w pewnym momencie staje się głównym podejrzanym po prostu jeździ po mieście i wymachuje spluwą. Zabrakło mi jakiegoś takie napięcia i oczekiwania na następny odcinek. Być może mam wyższe wymagania, bo jednak kilka dobrych seriali kryminalnych w życiu widziałem.
Była szansa żeby pójść na przekór i trochę zaskoczyć widza, ale niestety twórcy postanowili zrobić wszystko po bożemu i zamknąć dzieciaka w poprawczaku. Nie rozumiem dlaczego Mer nie odpuściła i nie pogadała ze swoją najlepszą przyjaciółką. Nie zauważyłem żeby się nawet przez chwilę biła z myślami; zamiast tego odebrała kobiecie, która zawsze przy niej stała całą rodzinę.
Może marudzę, ale uważam, że europejskie seriale (niektóre) pokazują bardziej prawdziwe oblicza policjantów i ich rozterki w różnych sytuacjach.