Klejnot w Koronie jest udaną ekranizacją cyklu powieściowego Paula Scotta. Dla mnie jednak najważniejsza w tym filmie jest historia Hari Kumara, granego przez Arta Malika. Serial miał chyba 10 odcinków, ale wątek Kumara poruszany jest chyba tylko w 3 pierwszych. Serial nie ma jednego głównego bohatera, ale ma kilka postaci wiodących. Jedną z nich jest Hindus Hari Kumar zakochany z wzajemnością w Angielce Daphne Manners. Hari wychował się w Angli, odebrał staranną edukację w prywatnych szkołach w Anglii. Po bankructwie i samobójstwie ojca zmuszony sytuacją finansową powraca do Indii do swojego jedynego krewnego, aby przeżyć. Jego przekleństwem jest to, że nie czuje się ani Hindusem, ani Anglikiem. W Anglii czuł się Anglikiem, zmienił nawet swoje imię na 'Harry Coomer", odnoszono się do niego z tolerancją, był nawet zapraszany do domu swojego najbliższego przyjaciela. Po powrocie do Indii, wszystko się zmieniło, jego przyjaciel go nie przyznaje się do niego, odrzuca go, traktuje go jak innych Hindusa, udaje, że go nie rozpoznaje i ignoruje jego obecność. Hari czuje się zraniony zdradą przyjaciela i powraca do swojego prawdziwego imienia i nazwiska. Nie czuje się już Anglikiem, ale nie czuje się również Hindusem. Mówi po angielsku lepiej niż rodowici Anglicy, nie zna natomiast swojego języka. Czuje się odmieńcem, również z powodu wuja, który nie raz sobie pokpiwa ze swojego bratanka, nie znającego języka przodków. I w to wszystko wkracza Daphne, pracująca jako pielęgniarka, lecz nie mająca uprzedzeń do jego koloru skóry Angielka.
Ten film ma dla mnie również takie znaczenie, że w nim po raz pierwszy ujrzałam i usłyszałam Arta Malika, którego od tamtej pory bardzo polubiłam ze względu na głos, magnetyczne spojrzenie i egzotyczną urodę.