Serial wiernie oddaje treść powieści - nie jest to płytki romans, autorom serialu doskonale udało się uchwycić nastrój i idee, które Brontë z takim artyzmem odmalowała. Co do obsady, z dotychczasowych prób opowiedzenia "Jane Eyre" w języku filmu ta wypada najlepiej: Zelah Clarke zagrała Jane bardzo naturalnie, Timothy Dalton poradził sobie bardzo dobrze z Rochesterem... Urzekł mnie jednak najbardziej Andrew Bicknell - jego St. John jest po prostu idealny! Przy nim Penry-Jones (1997) wypada, jak niepoważny wesołek, Buchan (2006) jest dosyć płaski, Whitehead (1973) jest po prostu nieznośny ze swoją przesadzoną posępnością i egzaltowanym tonem, a Bell (2011) wychodzi niemal na żałosnego zakochującego się w Jane nieudacznika...
Polecam wszystkim!