Ja właśnie zaczynam. Do jutra rana jestem "niedostępna":)
4 sezon był dla mnie najsłabszy . Za mało było Franka i był słabym Frankiem.
Wiem, ze negocjucjąc scenariusz Robin Wright zarządała emancyppacji swojej postaci , dlatego Frank został odsunięty. A to ON przyciąga , ma chryzmę. Żona pokazła jaką jest bezwzględną odrażającą karierowiczką ale bez charyzmy Franka, bez jego wdzięku. Nie mogłam uwierzyć , że Frank pozwala Clair "skakać po pagonach" A juz ten trójkąt, a razem tolerowany romans Claire z pisarzem a potem jedzą razem jajka które Frank przyrządza. Dno. Chcę prawdziwego, bezwzględnego drania, cynicznego, inteligentnego, który na końcu ogrywał wszytskich
Mam nadzieję ze wtym sezonie wróci Prawdziwy Silny FRANK.
Piąty sezon był średni na początku i znakomity pod koniec. Tego oczekiwałam. Więcej spisków, więcej chaosu, więcej krwi. To niesamowite jak pod koniec udało im się zszokować mnie kilka razy po tym jak bohaterowie zaczęli sobie wbijać noże w plecy. Tak czy inaczej zakończenie z Claire na czele jest genialne i zapowiada mistrzowską rozgrywkę w przyszłym roku.
Jestem na 6 odc i myslalem ze obnizyli loty. Ale teraz mnie podkrecilas tymi nozami w plecach i zawirowaniem akcji iles razy D
Sezon miazga, ale były dawane subtelne sygnały widzowi, co zrobi Claire!
W jednym odcinku, gdy Claire rządziła jako osoba tymczasowo pełniąca obowiązki prezydenta, miała podpisać listę doradców. Podpisała wszystkich, Franka ominęła, choć był na górze listy, w końcu przy jego nazwisku również złożyła podpis, lecz po chwili zawahania.
To tylko taki przykład.
Racja, ale nie myślałem, ze Claire wydyma Franka brzydko mówiąc w tak brutalny sposób.Będzie zemsta!
Ale Frank też to przewidział, dlatego tak ją naciskał na potwierdzenie, że to na pewno zrobi. No i później przy wygłaszaniu orędzia Frank mówi nam, że ona tego jednak nie zrobi, no i nie zrobiła. Nie zaskoczyła go za bardzo. Znają się świetnie nawzajem i będzie bardzo ciekawie w kolejnym sezonie.
O ile mnie pamięć nie myli już raz zapowiadało się na wojnę pomiędzy nimi i nic z tego nie wyszło... ale może tym razem będzie inaczej. Nie pozostaje nam nic innego jak czekać kolejny rok :(
Na razie jestem na początku sezonu i jak zawsze urzeka mnie ta klimatyczna mroczność i zimność tych gabinetowych zagrywek na najwyższym szczeblu. Claire uwielbiam, nie ze swojego semi feministycznego podejścia, ale dlatego że jest dobrze napisaną i odegraną przez Wright postacią-kibicuję jej od zeszłego sezonu. Francis wiadomo-klasa sama w sobie. Nie mogę uwierzyć jak Kinnaman zmężniał nabierając masy mięśniowej:P
I jeszcze ta relacja między Frankiem a Claire- jest obłędna , metodyczna, zimna - kalkulująca ale jednocześnie gdzieś tam przebija się światełko dziwnej czułości , może fałszywej ale jednak "jakiejś". Na razie jak dla mnie dobry początek tego teatru.