Twórca serialu to jakiś perwersyjny sadysta, a oglądanie tego serialu to z masochizm. Fabuła jest tak dobrze rozpisana, że po prostu musisz oglądać kolejne odcinki. Ale postać Carrie jest tak trudna i drażniąca, że muszę robić sobie przerwy. Tak rozchwianej emocjonalnie i niesubordynowanej osoby nie zatrudniłbym nawet za biurkiem w korpo czy na kasie w biedronce, a tutaj laska jest odpowiedzialna za ludzkie życia i bezpieczeństwo narodowe, jeszcze wtedy, najwiekszego mocarstwa na Ziemi. Na całe szczęście jest jeszcze Saul i jego kwestie, które są niczym ASMR, idealne na uspokojenie:]