najbardziej progresywny światek jaki znamy XDDD

Lata 40 były bardziej progresywne niż 2020 :d

Serio! Właśnie skończyłem oglądać serial i nie mogę uwierzyć jak można coś takiego nakręcić! Geje idący za rękę na rozdaniu Oscarów w 1940 roku, czarnoskóra oraz Azjatka otrzymujące statuetki ... Cała sekwencja Oscarów to srogi WTF, zwłaszcza ujęcia z biednej azjatyckiej wioski. Wstyd się przyznać, ale musiałem przewinąć fragment, gdy wygrywa Camille, bo poziom kiczu i absurdalności był już nie do zniesienia w poprzednich scenach. Poza tym, wszyscy producenci otrzymują statuetkę za najlepszy film, więc motyw z Sheldonem, który odchodzi z pustymi rękoma jest bez sensu. A wracając do głównego wątku, czego tutaj nie ma? Równouprawnienie gejów, czarnoskórych, wątek azjatycki, oraz na dokładkę jeszcze emancypacja kobiet. Nie jestem osobą nietolerancyjną, jednakże sposób w jaki pokazuje to Netflix jest po prostu absurdalny. Dodatkowo umieszczanie tego wszystkiego w realiach Hollywood lat 40. to nie tylko absurd sam w sobie, ale też jakieś kuriozalne koloryzowanie rzeczywistości/tworzenie alternatywnej rzeczywistości, bo nawet w 2020 roku nie jest tak wspaniale i progresywnie w jak w tym serialu. Na początku mamy wrażenie, że będzie to ciekawy serial uchylający drzwi do "prawdziwego" Hollywood, po czym gdy tylko pada decyzja o ekranizacji "Peg"/"Meg" dostajemy jakieś cukierkowe kuriozum w którym wszelaka równość, wolność i braterstwo w każdym z możliwych wymiarów jest posunięta do absurdu. Mam wrażenie, że poziom seriali Netflixa naprawdę nie jest dobry. Śmieszne jest również to, że prawdziwe Hollywood to bagno, tysiące gejów siedzi tam w szafie, a czarnoskórych aktorów, którzy dostali Oscary za pierwszy plan jest trzech. "Hollywood" to naprawdę dziwny twór i cieszę się, że znalazłem ten wątek i że ktoś myśli podobnie. Jestem na gorąco po seansie i naprawdę cieszę się, że mogłem to wszystko napisać, bo nie ogarniam i nie dociera do mnie to co zobaczyłem. I napiszę raz jeszcze - nie mam nic do gejów, czarnoskórych, czy Azjatów, nie jestem szowinistą - ale to co zaprezentował Netflix jest po prostu śmieszne. Dzięki :)

no... o to w tym chodzi że to jest alternatywna rzeczywistość. dosłownie o tym jest ten serial XDD o tym jak Hollywood powinno wyglądać, fantazja "co by było gdyby", "co by było gdyby w bagnie Hollywood pojawiło się paru porządnych ludzi gotowych docenić ludzi za pracę jaką prezentują, a nie za to jak wyglądają czy kogo kochają". to ma podnieść na duchu, a nie być dokumentalnym zapisem hollywood w latach 40., bo ten byłby o wiele bardziej przygnębiający.

Dzięki :) Może gdybym wiedział o tym od początku to bym mnie to tak nie zszokowało :D

szkoda, że nie pokusili się o napis na samym początku serialu, sugerujący że akcja dzieje się na alternatywnej Ziemi : )

no na pewno ułatwiłoby to pracy myślowej filmwebowiczom :) ciekawe że zakończenie bękartów wojny, gdzie dwóch żydów zabija hitlera i goebbelsa nikt się jakoś nie bulwersował, że to niehistoryczne i że zabrakło planszy o tym że to historia alternatywna :)

Po pierwsze nie porównuj Tarantino do tak niszowych twórców. Przecież to zupełnie inna gęstość i ludzie, którzy idą na Tarantino, zawieszają całą wiarę jaką posiadają : P
Ale co ważniejsze - w jego filmie calosc była spójna, a śmierć i udany zamach miał na celu zaskoczyc widzów, co też zrobił.
Serial natomiast od samego początku pokazuje niezwykłe zakłamanie historii. Pokazuje to, czym hollywood w tych latach nie było. Za kulisami, owszem, homoseksualne zwiazki czy relacje były czymś normalnym, ale na widoku - nie. Cały ten show to po prostu laurka naszych czasów. Ogólnie nie mam zastrzeżeń - niech się dzieje wola boża, jednak młodzi ludzie oglądając to pomyślą że tak było naprawdę XDDD A przeciez sama ceremonia oskarów potyka się o własne nogi na każdym kroku. Ja osobiście cenię sobie sprawiedliwe i prawdziwe pokazanie jak traktowano czarnoskórych w tym okresie, a ten serial to po prostu zwykłe mydlenie oczu. Czarni nie tak powinni walczyć o sprawiedliwość. Nie zakłamaną historii a pokazaniem jak było. Zobacz sobie mudbound - to jest dopiero prawdziwa sztuka. Ilość infantylności wybił poza skalę i liczę, że nie powstanie więcej sezonów [choć oglądałbym to samo, tyle, że BIOGRAFICZNE :P]