No cóz...w filmie/serialu wszystko oczywiscie jest piekne i wspanialem...do korporacji studenckiej w USA bardzo ciezko dostac sie komus bez tzw "przodków" W swiadomosci studenckiej w USA i Kanadzie bractwa studenckie to rodzaj elity ktora ma bardzo szerokie koneksje i tego tez szuka u nowych czlonkow...nie przypadkowe sa rowniez nazwy bractw...nie chce dokladnie Ci pisac jakie bractwo czym sie moze zajmowac bo to masz chocby nawet na wikipedii. Zycze szczescia...osobiscie znam pare osob (z pobytu na wymianie w USA) ktore byly w bractwach (a raczej sa w nich) bylem na paru imprezach bractw i wiem ze nie jest to taka bajka jak w filmach poza ty jezeli chodzi o polskich studentow to w osrodkach akademickich o przynaleznosci swiadczyly zawsze akadmiki w ktorych sie mieszkalo (tak przynajmniej jest na PRZ w Rzeszowie gdzie studiowalem) wszystko wyglada bardzo podobnie...imprezy podobne ludzie tez a spolecznosc zgrupowana w domach studenckich ktorych nie opuscila by za zadne skarby :) p.s. Pozdrawiam D.S. Pingwin :)

Trudno powiedzieć jak to w rzeczywistości wygląda; bractwa znam tylko z filmów i seriali; gdybym miała należeć do takiego bractwa jak ZBZ to dziękuję bardzo, nie znalazłabym wspólnego języka z tymi dziewczynami. Co innego KT :) W przeciwieństwie do Omega K nie oceniali ludzi po okładce i umieli się dobrze bawić.

A jeżeli chodzi o Polskę, to tak jak napisał Rabbit83. Przez całe studia mieszkałam w akademiku i dzisiaj (studia skończyłam już jakiś czas temu) mam większy kontakt z ludźmi, których tam poznałam, niż ze znajomymi z roku. Nie zamieniłabym 5 lat w akademiku za nic :)

Zazdroszę atmosfery w aka, u mnie była okropna, cieszę się, że się wyprowadziłam po roku. Na mieszkaniu jest duuuużo lepsza atmosfera i w ciągu roku poznałam znacznie więcej ludzi niż w akademiku. :) Czasy się po prostu zmieniły i teraz w akademikach wcale nie jest tak super jak było ;p