Lekki serial też powinien mieć JAKĄŚ wartość. Choćby być zabawny. Taka na przykład "Emily w Paryżu" to lekki serial, naiwny i trochę głupiutki, który jednak ogląda się z przyjemnością.

Natomiast ten serial to moim zdaniem kompletne nieporozumienie. Płytkie postacie, boleśnie schematyczne wątki. Poza faktem, że większość głównych bohaterów to osoby queer, nie ma tu grama oryginalności. Humor jest wręcz żenujący, w historii nic nie wciąga, jedyne postacie, które w miarę da się lubić to Ben, Venetia i Teddy, ale i oni są bardzo jednowymiarowi.
Naprawdę rzadko trafia się serial, w którym nie byłoby nawet jednego pozytywu, który sprawiałby, że dałoby się go jakoś oglądać.