Czy ktoś też miał wrażenie, że w tych ostatnich odcinkach to był trójkąt Kate, Tully i John? Przeszkadzało mi, że właściwie Tully nie dawała Kate i Johnowi żadnej przestrzeni. Przez to, że nie miała swojej rodziny miałam wrażenie, że jest drugim mężem Kate (sceny, jak Kate zaszła w ciążę albo zaraz po ślubach).
Dokładnie. Miało się wrażenie, ze to nie jest przyjaźń, tylko chore uzależnienie. Nie kazdy mężczyzna by to znosił tak dobrze jak Johny.
Gdyby Johnny nie miał świadomości, że tak to będzie wyglądało, już dawno by ją zostawił. Musiał od samego początku zdawać sobie sprawę z tego, że Kate będzie miała dwoje partnerów, i że nawet niekoniecznie to on będzie tym ważniejszym. Tully zawsze była częścią ich związku.
A że w ostatnich tygodniach spędzała z nimi tyle czasu - no wtedy akurat tym bardziej liczyły się uczucia i potrzeby Kate, a nie jego, nawet jeśli wolałby, żeby mieli więcej czasu tylko we dwoje (czy we troje razem z córką).