Firefly Lane
powrót do forum 1 sezonu

Mam pewien problem z tym serialem. Podobał mi się, ale z przyczyn, jak mniemam, dość uniwersalnych. Po prostu ciężko jest mi nie czuć ciepłych emocji do filmu, który ukazuje przyjaźnie od najmłodszych lat i perypetie wybranych bohaterów na przestrzeni kolejnych dekad; jakieś pierwsze dziecinno-młodzieżowe rozterki, wyzwania, tragedie, miłostki; później kolejne etapy w życiu - nierzadko przypadek albo pozornie niewiele znacząca decyzja może zaważyć na całej przyszłości; wreszcie wiek dojrzały, by nie rzec - przedemerytalny, wciąż połączone linie żyć, i wciąż nowe wyzwania...

Bez wątpienia postać Kate jest tym, co nadaje serialowi smaku. Aktorka o nienachalnej urodzie, emanująca subtelnością i ciepłem, doskonale wpisuje się w pisany jej ciąg zdarzeń. Nieźle ukazane dwa różne charaktery i całkowicie różna codzienność zawodowa i rodzinna obu pań także jest walorem filmu. Podobnie jak, rozgrywające się w tle, małe i wielkie dramaty i zmiany.

Ale mimo wszystko, coś mi w tym wszystkim zgrzyta. I nie mogę stwierdzić, że dobrze spędziłem czas z tym pierwszym sezonem.

O ile czas dziecięctwa jest jasno zaznaczony, o tyle retrospekcje do tego późniejszego okresu czasem powodowały we mnie dyskomfort. Zamiast płynąć na fali filmu, musiałem co rusz przywracać pełnię skupienia, by móc mieć jasność co się właśnie w filmie dzieje i co do czego jest nawiązaniem. Niby na racjonalnym pułapie mniej więcej wiem gdzie co umieścić na linii czasu, ale na biernym, emocjonalnym poziomie nie zawsze nadążałem. Na dłuższą metę było to jednak odrobinę męczące.

Podobnie zresztą jak fakt, że nieomal każdy mężczyzna w orbicie obu bohaterek wyglądał na znacznie od nich młodszego. Matka Tully również jawi mi się jako wydatnie od niej młodsza. Może poza ostatnią sceną, w której z kolei wydaje się jakaś ultramocno postarzona, w porównaniu do pozostałych bohaterów.

Gdzieś pod koniec pierwszego sezonu zacząłem popadać w lekkie zakłopotanie, bowiem całe tło filmu i jego forma były naprawdę urzekające, ale gdzieś w tym wszystkim coraz bardziej zaczęło mi brakować treści. A więc na poziomie emocjonalnym wprost pragnąłem się zachwycić, ale w głównej linii narracyjnej nie do końca miałem czym. Zwłaszcza, że przeskoki czasowe nie pozwalały mi za bardzo odczuć typowego dla takich filmów wewnętrznego ukojenia, a raczej dawały poczucie lekkawego chaosu. No i niestety, tam gdzie spodziewałem się dobrego, wiążącego główne wątki, zakończenia, dostałem coś, co wzbudziło we mnie niesmak.

Owszem, rozumiem, że to serial, ale mimo wszystko, finał mocno nadszarpnął moje oczekiwania. To materiał na fajny, dwuipółgodzinny film. I tyle. Już wszystko jedno czy puenta byłaby ugłaskana, tragiczna, słodko-gorzka czy jakakolwiek inna. Nie chce mi się czekać na kolejny sezon i spędzać przed ekranem aż tylu minut. I żałuję bardzo, bo naprawdę momentami ten serial naprawdę był rewelacyjny.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones