Ten serial skupia w sobie całe złe aktorstwo z Ameryki, a Caroline jest tam prawdziwym szczytem słabizny. Jej reakcje są najgorsze, jakie w życiu widziałam w Amerykańskich produkcjach. Mimo to serial by się jeszcze ratował, gdyby chociaż humor był udany. Ale nie był. Żarty obracają się w zasadzie tylko w okół rasizmu, hipsterów, obleśnego seksu, "jestem taka biedna, że podcieram się filtrem do kawy" i małego Koreańczyka, z małym interesikiem, który nigdy nie zalicza. Cały humor jest strasznie sztuczny, wymuszony, wciśnięty na siłę, opowiadany za każdym razem z tym samym wyrazem twarzy. Postaci to samo: strasznie przerysowane i przewidywalne. Z góry łatwo przewidzieć, co dana postać powie i jakim żartem rzuci. Twórcy przewidzieli dla nich zaledwie po kilka cech, które są nienaturalnie uwydatniane na każdym kroku przez co są zwyczajnie nudne. Nic tam się nie dzieje, nic się nie zmienia, nic nie rozwija. Cały serial stoi w miejscu, żadnych postępów. Cała akcja z dialogami ciągle krążą wokół tego samego. Nie rozumiem zachwytu na tym serialem.