Odcinek oddziałuje na widza niemal sensorycznie. Jest intensywny.
Przeżycia sąsiadów Dahmera wchodzą pod skórę i nozdrza.
Jestem w kawałkach. Genialnie opowiedziana historia.
"oddziałuje sensorycznie" - pełna zgoda, podobnie miałem oglądając właśnie "Czarnobyl". Ten nieopisany niepokój, kiedy na ekranie de facto nic takiego się nie dzieje. Subtelny, acz wwiercający się w głowę motyw muzyczny w tle. Zbliżenia na kratkę wentylacyjną kojarzyły mi się ze scenami z wnętrza reaktora...
Dzięki za wyjaśnienie :)
Kratka mocno wgryzła się w zmysły. Oczy były zwilżone, w nozdrzach czułam TEN zapach i razem z bohaterką byłam blisko wymiotów. Nigdy nie weszłabym do jej pokoju.
W rzeczywistosci sasiadka Dahmera, niczego nie podejrzewala, nie czula zadnego smrodu. Nawet bywala u niego w mieszkaniu. Serial calkowicie fikcyjnie przedstawil ta postac. Takie cos nie jest ok.