Finał tak totalnie nie w klimacie Greysów, że aż szok. Nie spodziewałam się fajerwerków, niemniej poprzednie finały prawie zawsze wywierały większe wrażenie, był szok, a tu? Jakaś bezładna, chaotyczna, średnio powiązana z fabułą poprzednich odcinków zbieranina scen, pisana przez scenarzystów, którzy nie oglądali poprzednich odcinków (już nie mówię o całym sezonie, lecz choć o dwóch-trzech odcinkach) albo mają sklerozę. Miejmy nadzieję, że skoro Avery i Koracick odszedł, to pojawią się jacyś fajni nowi lekarze oraz stażyści, bo obecni są tak mdli i nijacy, jak tylko się da.