Właśnie obejrzałam ostatni odcinek, ostatni, ostatni. Jak zawsze w takich sytuacjach gdy kończy się serial, którego oglądanie stało się moim rytuałem rozwodzę się nad zakończeniem, tą ostatnią minutą, czasami mniej. Jescze nie wiem co sądzę i chyba to jest najgorsze.
Przykre jest rozstanie się z bohaterami z którymi spędziliśmy trochę czasu wiernie śledząc każdy odcinek. Jak dla mnie to scenarzyści nie byli gotowi na koniec, ten finał finałów wszytko było jakby robione na szybko- brakło co najmniej 1 odc. Za Bracken-em i jego świtą goniliśmy kilka sezonów, a tu Loksat się pojawia i już zostaje złapany. Nie powiem, ostatni odcinek był dobry jednak były lepsze. Cieszy mnie fakt że nie uśmiercili żadnego z głównych bohaterów i nadal oni mogą żyć w naszej wyobraźni. Wielki plusik za końcówkę pomimo że trwała tak krótko. Castle jest jednym z tyk seriali do którego z chęcią będę powracać - Always
Dokładnie takie samo odniosłam wrażenie - załatwili kwestię Loksata na siłę i na szybko, co wyszło mocno tak sobie.
Ale - nie uśmiercili żadnego z głównych bohaterów? Moim zdaniem końcówkę można rozumieć dwojako - że przeżyli albo że nie przeżyli, a ta scenka to była taka ich ostatnia wizja przed śmiercią.