Wielu pisze, że wątki w Ann są przesadzone, zbyt odważne, że twórcy za daleko odbiegli od fabuły, w odróżnieniu od poprzednich ekranizacji. A ja mam wrażenie, że pierwszy raz scenariusz pisał ktoś, kto czytał książkę. Zwykle film kończył się na jakiejś historii miłosnej Ani i Gilberta na zasadzie przyciągania i odpychania. Tu został wykorzystany potencjał drzemiący w prostej książce. Osadzenie wątków jak homoseksualizm, rasizm, niewolnictwo, podwójne standardy, feminizm w czasie akcji, gdy nawet nie znano takich pojęć, jest genialnym pomysłem. Serial jest świeży i ciekawy, bo nie kręci się wokół jednej postaci. Uwielbiam rozwinięcie kwestii mało istotnych w książce np. migreny Maryli, małomówność Mateusza, nawet miłości. Myślę też, że serial daje jeden prosty i wyraźny przekaz: podążanie za marzeniami i nie oglądanie się na innych. Mimo że uwielbiam oryginalne książki, serial jest jednym z lepszych i świeższych ostatnich czasów.
Ten serial ma bardzo mało wspólnego z książką - niestety. Początek jest obiecujący, ale potem jest już tylko gorzej. Wątek homoseksualny byłby ok, gdyby zaprzestali na tym subtelnym wspomnieniu z pierwszego sezonu o ciotce Józefinie - to było naprawdę dobre, ale w drugim to już odlecieli w kosmos, co razi nawet mnie (choć sam należę do LGBT i zwykle cieszę się z takich wątków).
Wątek ciotki Józefiny był przesadzony. Nie mam nic do LGBT ale impreza z ciemnoskórymi, homoseksualistami, facetami przebierającymi się za kobiety... poniosło ich z tym serialem. Przykro się to ogląda. Z książką niewiele to ma wspólnego niestety.
Subtelność, to tutaj słowo-klucz. Tego właśnie zabrakło nie tylko w "nowoczesnych" wątkach, ale w ogóle.
W pełni się zgadzam. Super, że problemy aktualne i bliskie nam teraz, znalazły w tym serialu odbicie.
Ta scena to coś, na co czekałam od pierwszego sezonu! ♥ Ten sezon był bardzo dobry dla Ani i gilberta- najpierw taniec, potem scena przy ognisku i niezliczone urocze spojrzenia. Chcę więcej!
Całkowicie się z Tobą zgadzam! Bardzo podoba mi się, że w serialu pojawiają się także bardzo aktualne tematy jak feminizm czy nietolerancja. Nie jest to wszystko tak propagandowe i nachalne jak w innych produkcjach i nie narusza jedynego w swoim rodzaju klimatu "Ani"
Zkadzam się ze wszystkim co napisałaś. Uważam, że serial wcale tak bardzo nie odbieka od książki, raczej czyta międzywierszami. Taka ekranizacja troche bardziej na serrio. A dziewczyna która gra Anię jest genialna wygląd jak wyjęty z moich wyobrażeń gdy czytałam książki plus świetna aktorsko. Zresztą wszytskie postaci są tu doskonale dobrane.
hahaha, nie, w ogóle nie odbiega :D z ciekawości obejrzałam ostatni odcinek trzeciego sezonu, żeby wiedzieć, czy marnować swój czas i cóż... cieszę się, że obejrzałam tylko ten jeden odcinek (we fragmentach). Toż to jakaś totalna katastrofa, jakieś listy, jakieś pociągi, jeszcze jakieś studia na Sorbonie (?!) chyba tu kogoś nieźle poniosło i jeszcze to wyznanie miłości na koniec, co to ku$w@ jest? rozumiem, że ten starszy pan u boku Maryli, to pewnie nadal żyjący Mateusz? To wszystko jest nie tak :/ to nijak się ma do książek. O tych afroamerykanach kanadyjskich i indianach to nawet mi się nie chce palców nadwyrężać. to jakieś żenujące fantasmagorie
Ale kto powiedział że to serial o książce? Może to być serial który wzorowal się na książce. I bardzo dobrze. Dla takiej osoby jak ja, która wszystkie książki do samej Rilli że Złotego Brzegu przewertowalam wzdłuż i wszerz, wszystkie ekranizacje obejrzałam było to coś nowego ale nadal była to TA Ania. Ta nieporadna i ciągle mająca pecha. A te rzeczy które autorzy dodali były wartością dodaną bo wyniosły dużo informacji NT świata jaki był w tamtych czasach. Pomijam już fakt że była to najlepsza aktorka która Anię idealnie odwzorowala.
A dla mnie to zupełnie nie była Ania. Już w pierwszym sezonie zrobienie kryminału z tej powieści to gruba przesada. Jeśli ktoś nie chce robić ekranizacji książki, tylko swoją wersję, to niech nie opiera się na opowieści kochanej przez wiele czytelniczek - tych młodszych i tych starszych. To tak, jakby twórca miał za mało pomysłów na swój, autorski film, no i sięgnął po klasyczny bestseler. Obejrzałam kilka odcinków pierwszego sezonu i miałam dosyć. Jedno, co mi się podobało, to kilka osób z obsady: Ania, Maryla, Mateusz, Diana. Reszta nie dla mnie.
Serial jest opart na motywach z książki, nie jest dosłowną ekranizacją. Zgodze się, że sezon trzeci bardzo zmienił historię. Ale to jest Ania z Zielonego wzgórza taka aką pamiętam.
To nie jest Ania z Zielonego Wzgórza. To jest Ania z Netflixa, a to ogromna różnica.
Zgadzam się, to zdecydowanie Ania z Netflixa :) Natomiast nie zgodzę się, że udana :)
Ostatni odcinek to była niestety katastrofa. Scenariuszowa i realizatorska. Nawet Amybeth i Lucas zagrali znacznie poniżej swoich możliwości.
Dokładnie!
Książka nie była dramatem, a to nie jest sztuka teatralna. Nie jest też ekranizacją, a jedynie serialem NA PODSTAWIE książki, adaptacją. I, moim zdaniem, znakomicie rozwija wątki wyczytane między wierszami, jak również dodaje nowe (nie zawsze udane, ale niemniej ciekawe), nierzadko poruszające ważne dla dzisiejszego społeczeństwa tematy.
Już abstrahując od Ani - dlaczego ludzie tak uparcie chcą ekranizacji słowo w słowo przekładającej to, co było napisane w książkach? Gdzie element zaskoczenia? Gdzie miejsce dla wizji reżysera czy scenarzysty? Chcąc przeżyć jeszcze raz dokładnie to samo, sięgnę po książkę.
I nie powinniśmy oceniać jednego przez pryzmat drugiego.
Jeden z fajniejszych seriali jakie ostatnio widziałem.
Może ludzie chcą ilustracji książki, ożywionej wersji swojej ulubionej powieści? I nie chcą żadnych zaskoczeń? :D
Z całym szacunkiem, ale scenariusz pisał ktoś, kto książki NIE czytał. Chociaż Ania i Gilbert przypadli mi do serca, to cała reszta z Marylą i Mateuszem na czele, jest KOMPLETNĄ pomyłką. Co robią LGTB w całej tej historii? I skąd, na litość boską - i z całym szacunkiem, ciemnoskórzy i Indianie? Poprawność polityczna? NIE. Po prostu nie. Zniszczona cudowna historia. A mogło być tak fajnie...
Indianie? Proponuję poczytać trochę historię kanadyjskich Indian. Bardzo się cieszę z tego wątku. Powinien on wielu ludziom dać do myślenia. I cieszmy się, że w czasie zaborów nas tak skutecznie nie zgermanizowano.
Słoneczko, piszę o książce a nie o pożal się boże serialidle. W książce nie było ŻADNYCH nacji. Indian, Afrykańczyków (ach, ta poprawność) i innych niespodzianek. To nie jest historia ani Shirley ani Gilberta Blythe'a. To jakiś mutant dla spragnionych nowości panienek.
Ile razy trzeba tłumaczyć, że serial "Anne with an E" tylko opiera się na powieści Lucy Maud Montgomery? W książce mogą sobie nie występować ciemnoskórzy, lud Mikmaków i homoseksualiści. Co z tego skoro ten serial nigdy nie miał być dokładną kalką książki. Słyszałaś kiedykolwiek takie słowo jak "adaptacja" albo "ekranizacja"?Jak bardzo trzeba mieć poprzewracane w dupie żeby tego nie rozumieć i oceniać serial na 1 za "Indianów" "Afrykanów" i LGBT, bo się myślało, że taki serial będzie kalką oryginału?
Ach, te rasistowskie homofobiczne zakute pałki..
Och, biedna ty... Nadęłaś się, jak wesz na aksamicie :D I te twoje homofobiczne zakute pałki... Hmmm, to miłe że przyznajesz się do swojej zaściankowości :) Rzadko spotykana skromność i akceptacja ograniczeń :) Może powinnaś się wyprowadzić do większego miasta albo do bardziej tolerancyjnego państwa, gdzie miałabyś okazję poznać gejów i lesbijki. To przeuroczy ludzie i nie musisz się ich bać. Rili :)
Szkoda, że tak negatywne emocje widnieją pod moim komentarzem, zanim zaczniecie się obrażać, to pomyślcie, czy warto marnować energię na tak mocne uzasadnienie swojej opinii w internecie. Bo to nie zmieni odmiennego zdania drugiej osoby. A już na pewno nie jest to powód do kłótni. Nie będzie adaptacji, która zadowoli wszystkich, spróbujcie tolerować, że każdy ma inny gust,
będzie naprawdę przyjemniej. Źyjmy i dajmy żyć innym :)
Zabawne, że piszesz że powinnam wyprowadzić się do większego miasta albo bardziej tolerancyjnego państwa bo prawdę mówiąc nie jestem z Polski tylko z Anglii ;) Kolejna ciekawostka na mój temat: jestem biseksualna i w ciągu swojego życia miałam niezliczoną okazję poznać innych queerów takich jak ja czyli gejów, lesbijki, innych bi, panseksualnych etc etc.
Akurat nie powinnaś strugać idiotki, bo sobie w ten sposób tylko szkodzisz. Ale skoro naprawdę potrzebujesz dodatkowego przekładu to już śpieszę z wyjaśnieniem: tą rasistowską homofobiczną zakutą pałką jesteś ty ;) Patrz: twoje komentarze na temat "Afrykanów", "Indianów" i "LGBT".
"Hmmm, to miłe że przyznajesz się do swojej zaściankowości :) Rzadko spotykana skromność i akceptacja ograniczeń :)"
Ciekawe. Akurat ty do swojej zaściankowości się nie przyznajesz. Zgodzę się, że w Polsce rzadko spotykana jest skromność i akceptacja swoich ograniczeń umysłowych. Jesteś doskonałym tego przykładem, słoneczko ;)
Napisałabym ci żebyś dorosła i zmądrzała ale widać że w twoim przypadku naprawdę po nic takie życzenia :) Z twoim podejściem i mentalnością bądź przygotowana na nieustanne rozczarowania ;)