Jestem z czasów, gdy nie było ekranizacji (zbyt wielu) lektur szkolnych, nie było skrótów, książki się czytało. Ten serial nie musi być wierny książce, a nawet nie musi być do niej zbliżony, ale treści, które są poruszane są kompletnie niepołączone z tamtymi czasami jak czarna Anna Boleyn, właściwie czemu nie, ale to już nie jest Anna Boleyn, ani tu Ania Shirley, a ktoś najpierw oglądający film, a później czytający książkę będzie srogo rozczarowany.

Nie oglądałem zbyt wiele tego serialu, bo generalnie mam problem z większością nowych seriali - przegadane, z wątkami wtłaczanymi na siłę, rozwleczone, by ludzie obejrzeli kolejne. Broniłem się przed Netflixem i zgodziłem się tylko na wakacje, nie zamierzam przedłużać tego syfu, bo to jest syf. Feminizm, podobno później LGBT.