Boże jakie to było cudo! przegenialny piękny odcinek 10/10 <3 Jeszcze bardziej mi szkoda Jinglesa, co tego biednego człowieka spotkało, śmierć brata, porąbana sukowata matka która faworyzuje jedno dziecko i chciała go zabić przez co ten sam musiał ją zabić, później wrobienie w morderstwa przez osobę której okazał dobroć, lata w odizolowaniu i pranie mózgu że jest mordercą co spowodowało że się nim stał, do tego jeszcze morderstwo jego żony i opuszczenie syna i to poświęcenie na końcu, aż uroniłem łzę, zdecydowanie jedna z najlepiej jak nie najlepiej napisana postać w tym sezonie. Cała ta historia z matką Jinglesa fenomenalna. Lily Rabe w roli psycho-matki spisała się rewelacyjnie, te emocje, rozpacz, szaleństwo, szkoda że to tylko gościnna rola i widać gołym okiem inspirację Piątkiem Trzynastego i matką Jasona :D bardzo fajne, jako że jason to mój ukochany psychol ze slasherów to jak najbardziej w mój gust no i ten twist (kolejny już) że to matka Jinglesa popchnęła ostatecznie Margaret do morderstw - nie spodziewałem się tego. Dylan niezła rola choć taka w sumie nic nie wprowadzająca, gdyby go nie było kompletnie nic by to nie zmieniło. Podoba mi się to że nie zabili Jinglesa a dali mu wszystko opowiedzieć i go zostawili. Team Brooke i Donna to coś pięknego, jezu tak je kocham! Dwie badass kobiety, kibicuję im jak najmocniej! Zdecydowanie jeden z najlepszych odcinków sezonu, poruszający, świetnie zagrany i poruszający odcinek, który równocześnie jest takim trochę wstępem już do ostatecznej masakry i zwieńczenia, czekam niecierpliwie.