PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=644133}

22.11.63

11.22.63
7,6 17 809
ocen
7,6 10 1 17809
6,8 4
oceny krytyków
22.11.63
powrót do forum serialu 22.11.63

tl;dr: 5/10 czyli mocno przeciętnie, momentami wręcz bardzo słabo

Gdyby ktoś zapytał was na jakich historiach może zarabiać pisarz, pewnie odpowiedzi typu: „do kolesia przychodzi paczka z zabawkowymi żołnierzykami, które ożywają i chcą go zabić” albo
„człowiek zamawia koszenie trawy, przychodzi robotnik i biegnie nago za kosiarką, zjadając przy tym wypadającą trawę”, raczej nie byłyby wysoko w rankingu odpowiedzi. Gdyby wasz przyjaciel tworzył epicki horror z nostalgiczno-sentymentalnym zabarwieniem i zapytał was o to czy warto umieścić tam scenę seksu grupowego osób niepełnoletnich, to raczej taki zabieg byście mu odradzili. Stephenowi Kingowi czasem zdarzają się idiotyczne pomysły i umiejętność ich spieniężenia jest równie imponująca, co zdolność do prowadzenia wciągającej narracji. Nie inaczej jest z powieścią „Dallas 63” na bazie, której powstała serialowa ekranizacja.

Powiedzmy sobie szczerze: jesteście głową wydawnictwa, przychodzi do was młokos i mówi: „mam tu powieść, w której nauczyciel cofa się w czasie i musi żyć na przełomie lat 50 i 60, aby powstrzymać zabójstwo Kennedy'ego”. Kupilibyście to? Otóż siła Kinga tkwi niekoniecznie w ideach i rozwiązaniach fabularnych (choć zdarzają się perełki), a w ich realizacji, warsztacie pisarskim. To co dla czytelnika jest genialne, niekoniecznie musi być takie dla widza. No i niestety jak to często bywa z ekranizacjami, tak stało się z 11.22.63 – taśma filmowa odarła słowa z magii.

Nie chodzi mi nawet tutaj o pewne skróty/zmiany w stosunku do tego co było w książce – wierność fabularna ekranizacji w skali 1:1 przestała być dla mnie ważna mniej więcej wtedy kiedy ludzi ogarnął szał na punkcie Angry Birds. W książce jest materiału na mnóstwo odcinków i zdaję sobie sprawę z tego, że twórcy serialu musieli odkroić zbędne kawałki tak jak się to robi z mięsem. Idąc dalej tym porównaniem, w rezultacie wyszedł im bardziej tatar niż soczysty kawał mięcha. King w książce mógł sobie pozwolić na rozwlekłą narrację i zasypywanie czytelnika mnóstwem nieważnych informacji, a nawet całych wątków. Twórcy serialu natomiast nie do końca odpowiedzieli sobie na pytanie o czym chcą opowiedzieć, przez co sporo momentów jest przedstawionych „po łebkach”, żeby nie powiedzieć zbędnych. Bo opowiedzieli o wszystkim.

Akcja zaczyna się w 1960 roku i jak nietrudno zgadnąć – kończy w '63. Upchnięcie tego w ośmiu odcinkach jest zadaniem dosyć karkołomnym, co widać niemal na każdym kroku. Główny bohater Jake Epping (w tej roli James Franco) przenosi się w czasie i staje przed podstawowym zadaniem – musi ułożyć sobie życie, tak aby wygodnie móc śledzić domniemanego zabójcę prezydenta Kennedy'ego - Lee Harvey Oswalda (Daniel Webber). Trzeba znaleźć pracę, kontrolować poczynania zabójcy, a przy okazji układać sobie relacje z innymi ludźmi. Przy tym tempie akcji wszystko jest pokazane strasznie pobieżnie i pusto. Szkoła, w której zatrudnia się Jake jest praktycznie zbędną dekoracją, relacja miłosna (która była najcudowniejszym elementem w całej książce) jest nijaka, a elementy detektywistyczne, mimo że sprawnie zrealizowane, giną w tym bałaganie – w końcu serial nie jest jakimś akcyjniakiem.

Nie jest to też szalona historia o trudnej, ale w jakimś romantycznym sensie idealnej miłości. Nawiasem mówiąc związek Jake'a i Sadie (Sarah Gadon) był jednym z ciekawszych i bardziej zapadających w głowie z jakimi się spotkałem. Być może trochę sztampowy, jednak z pewną uroczą głębią, której zabrakło w serialu. Nasi bohaterowie poznają się i zakochują się w przeciągu kilku godzin, niemal jak za pstryknięciem palca. Brakuje budowania relacji, wzajemnego poznawania się czy „zwyczajnych” scen zafascynowanych sobą dwójką ludzi. Nawet uroczy uśmiech Sary Gadon nie odciąga uwagi od braku naturalności w tym wszystkim.

W końcu nie jest to również historia o przetrwaniu w obcym środowisku. Wszelkie smaczki i różnice między 1960 a 2016 są pokazane w pierwszych dwóch odcinkach. Dalej już nie ma tego kontrastu między mentalnością ówczesną i współczesną, wyobcowania, poruszania się po nieznanym. Co prawda pojawia się dyskryminacja rasowa, będąca w owych czasach na porządku dziennym, ale to tylko jedna rzecz, zjawisko. Brakuje innych różnic, które nadałyby światu głębi.

Przeskoki w czasie są na tyle odczuwalne, że ciężko jest wsiąknąć w wir wydarzeń. Akcja jest rwana i bardziej przypomina chaotyczne zmierzanie do celu niż płynne poruszanie się do przodu. Nie ma tu magnetyzmu, motywu przewodniego i jednolicie opowiedzianej historii, która faktycznie przeniosłaby nas do lat 60. W książkowym oryginale tę pustkę zapełniała leniwa opowieść skupiająca się po równo na trzech wcześniej wymienionych zjawiskach: miłość, „śledztwo” i dostosowanie się do realiów. Powolne budowanie fabuły, zamiast serialowego pośpiechu, dało możliwość rozkoszowania codziennością tamtych czasów. Tego w telewizyjnej wersji zabrakło.

A co dostaliśmy?

Historię, która po odarciu z powyższych rzeczy jest... średnia. Po prostu średnia. Realizacja od technicznej strony jest do przeżycia, chociaż nie powala. Jeżeli nie jesteście zbytnio uczuleni na tę kwestię to jest to amerykańskie rzemiosło – solidnie ale bez szaleństw. Wierność historyczna jest z grubsza zachowana: są stare auta, ówczesna technologia, stroje, muzyka. Niby jest okej, niby wszystko jest poprawnie zrobione, ale nie uchwycono „ducha epoki”. Serialowe Dallas poza wyżej wspomnianymi rzeczami właściwie niewiele się różni od tego co jest dzisiaj. Uczucie „plastikowego”/sztucznego świata jest niestety silne.

To by mogło przejść, gdyby opowieść była uniwersalna, jak chociażby w filmie „Carol”, który rozgrywał się w podobnych czasach. Tam najważniejsze były główne bohaterki – poza nimi świat się nie liczył. Tutaj niestety fabuła nie jest w stanie pociągnąć za sobą całości, nie oferuje nic specjalnego.

James Franco i Sarah Gadon jako główni bohaterowie wypadają raczej przeciętnie. Ten pierwszy stara się wczuć w swoją postać, jednak cała otoczka raczej nie pozwoliła wykrzesać z siebie nadludzkich możliwości. Sarah Gadon natomiast wypada nieźle w „łatwych” scenach, z trudniejszymi już jest problem. Mimo wszystko uśmiech ma prześliczny.

Trudno mieć poważniejsze zarzuty w kierunku aktorów kiedy sporo scen jest pozbawionych dramaturgii. Tak jak ta kiedy Sadie stara się zażegnać pewien kryzys. Wszyscy wiemy jak wszystko się potoczy, ale musimy oglądać jak aktorka stara się na siłę być przekonująca. W efekcie całość wygląda na strasznie wymuszoną, a im bardziej Sarah Gadon wczuwała się w swoje przekonywania, tym mocniej wyglądało to jak nieudolny pokerowy blef. Męczarnia dla niej i dla nas.

Spora część jednego z odcinków została też poświęcona konfliktowi Jake'a, Sadie i jej ex-męża. Napięcie jest podbijane przez cały odcinek, ale to nic nie daje kiedy cała sekwencja jest zbyt przewidywalna. W zamierzeniu mieliśmy się emocjonować i przeżywać każdą sekundę, ale wyszło zbyt karykaturalnie. Bezsensownie. Do tego typu scen potrzebne są odpowiednie okoliczności i odpowiedni bohaterowie. Być może oglądaliście drugi sezon True Detective, gdzie w pewnym momencie Colin Farell i Vince Vaughn mierzyli się nie tylko wzrokiem w bardzo podobnych okolicznościach. Tam napięcie można było kroić nożem, bo obaj byli szajbusami, których stać na wszystko. W 11.22.63, w tym świecie, przy tych bohaterach takie coś nie ma prawa bytu.

Brakuje zaskoczeń w trakcie seansu, ale ogólnie rzecz biorąc ten serial wbrew pozorom nie jest katastrofą. Przyjemnie ogląda się Daniela Webbera w roli Lee Harvey Oswalda, który na tle głównych bohaterów wypada intrygująco. Jego działania obserwujemy z perspektywy Jake'a, cały czas jesteśmy obok niego, lecz tak samo jak postać grana przez Jamesa Franco, nie wiemy wszystkiego. Oswald fascynuje, a gra Webbera sprawiła, że jest najbardziej żywą postacią w całym serialu.

Wzorowo sprawuje się także T.R. Knight w epizodzie jako ex mąż Sadie. Jego zachowanie, mimika i sposób mówienia absolutnie wyróżniają się na tle reszty. Ze wszystkich postaci jest zdecydowanie najmocniej osadzony w ówczesnych realiach. Mimo kiepsko napisanych scen potrafi swoją grą przykuć uwagę i pozostaje tylko żal, że nie został lepiej wykorzystany.

Tak samo można podsumować postać „Mężczyzny z żółtą kartką” (Kevin J. O' Connor). W stosunku do książkowego pierwowzoru pełni inną funkcję, jednak jego historia jest nadal interesująca. Po skończeniu serialu złapałem się na myśli, że to on byłby ciekawszym protagonistą niż Jake Epping.

O tym jak chaotyczny jest to serial może świadczyć fakt, że nie wspomniałem tutaj jeszcze o wielu innych wątkach. Ilość zdecydowanie przewyższa jakość i to jest mój największy zarzut w stosunku do 11.22.63. Zabiegi dramaturgiczne również niekiedy są źle dobrane, przez co całość jest czasem zbyt banalna. King ogołocony ze słów do surowego pomysłu jest najzwyczajniej w świecie średni. Zaangażowanie w produkcję samego autora oraz J.J. Abramsa niestety nie przyniosło oczekiwanych rezultatów. Pomimo wszystkich wad nadal jest to serial zdatny do obejrzenia – tylko pod warunkiem, że nie macie pod ręką niczego lepszego. Warto to zrobić dla pięknego finału, który jest dokładnie taki jak w książce – miażdżący. W końcu nawet w parówkach można odnaleźć trochę mięsa.

yesiu

Można było krócej - ten film jest do bani! Jeden z gorszych o przenoszeniu się w czasie. Stek bzdur dla młodocianych. Zmarnowany potencjał. Tyle możliwości: seks, forsa, zabawa, bryki, eksperymenty, itd. A facio podrapał się po głowie, wskakuje do przeszłości i ratuje prezydenta. No ubaw po pachy

turlogh

Ale to wszystko już było. Poco znowu odgrzewać tego samego kotleta ?

yesiu

takie pytanie w jakiej książce king umieszcza scenę seksu grupowego, bo czytałem prawie wszystko tego autora i jakoś nie kojarzę

ocenił(a) serial na 5
Sinfull

Dawno to pisałem, a jeszcze dawniej czytałem, ale nie było takiego motywu w "To" na samym końcu? :D

yesiu

Szczerze mówiąc dawno czytałem tą książkę, nie była moją ulubioną i nie pamiętam, jak znajdę czas to zobaczę.

Sinfull

Scenę seksu grupowego nieletnich. W "To".

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones