Dla mnie takim punktem granicznym był powrót Waldusia, a tym samym pojawienie się jednej z najgorszych postaci Jolasi. Wtedy już klimat serialu coraz bardziej schodził na psy. Owszem, zdarzały się odcinki w stylu tych starych w których to Ferdek, Boczek oraz Paździoch grali pierwsze skrzypce, a prymitywna Jolasia i irytujący Walduś się nie pojawiali, ale to była raczej mniejszość. Poza tym poziom humoru również zleciał. Starano się postawić na tzw. ambitny humor, ale był on raczej żałosny i nieśmieszny, w stylu Szopki Noworocznej. Irytował mnie również ten cały prezes Kozłowski, który wyglądał jakby prowadził jakąś kampanię społeczną: "Trzeba chodzić na wybory! Trzeba głosować!".
Kolejnym takim punktem krytycznym po którym "Świat wg Kiepskich" stracił rację bytu była śmierć Ryszarda Kotysa i Dariusza Gnatowskiego. Ich postacie były filarami serialu. Już w tych ostatnich odcinkach z udziałem pana Ryszarda przykro było na niego patrzeć, widać już było, że jest ciężko chory. Dlatego też dobrze, że ten serial dobiegł końca. Szkoda, że bez jakiegoś pożegnalnego odcinka, może jeszcze jakiś powstanie złożony z archiwalnych materiałów, podsumowujący te ponad 20 lat "życia" serialu.
Dla mnie znacznie wcześniej ,powinni skończyć po ostatnim sezonie Okiła, po odcinku 282, albo ewentualnie po pierwszym sezonie Yoki
Moim zdaniem serial skończył się wtedy, gdy Ferdek z kreatywnego lenia-oportunisty stał się wiecznie marudzącym dziadem z depresją.
To był idealny dowód tego, że Polsat kompletnie nie rozumiał, dlaczego widzowie w ogóle polubili ten serial. Albo rozumiał, tyle że "w drugą stronę".