Siła tkwi w grupie

W 1987 roku, po sukcesie dwóch części "Koszmaru z ulicy Wiązów", Wes Craven napisał scenariusz do kolejnego filmu o mordercy z majaków sennych. Tym razem akcję umieścił w szpitalu
W 1987 roku, po sukcesie dwóch części "Koszmaru z ulicy Wiązów", Wes Craven napisał scenariusz do kolejnego filmu o mordercy z majaków sennych. Tym razem akcję umieścił w szpitalu psychiatrycznym, inicjując wątki nowych bohaterów oraz kontynuując dzieje postaci poznanych w części pierwszej. Producenci stwierdzili, iż historii brakuje świeżych elementów, które przeniosłyby serię na wyższy poziom, więc zaproszono kolejnych scenarzystów do poprawy tekstu. Dodali oni pomysły, które miały duży wpływ na następne części. Tak narodził się pomysł "Wojowników snów".

Kristen Parker (Patricia Arquette) jest nastolatką, nękaną przez koszmary, w których poluje na nią mężczyzna z nożami przytwierdzonymi do palców. Dziewczyna trafia do szpitala dla osób z zaburzeniami psychicznymi, gdzie spotyka kilkoro młodych ludzi z podobnymi problemami. Posiada ona niezwykłą umiejętność wciągania innych ludzi do swoich snów, co jest jej bardzo przydatne, gdy śni jej się coś złego. Jednak dar ten wykorzystuje Freddy Kruger (Robert Englund) - seryjny morderca ze świata snów. Do szpitala zaproszona zostaje młoda psycholog - Nancy Thompson (Heather Langenkamp), która kilka lat wcześniej przechodziła przez podobne problemy. Tylko ona może uratować pacjentów przed śmiercią, stając się pewnego rodzaju przewodnikiem po świecie majaków sennych.

Film Chucka Russella jest znakomitą "odtrutką" na drugą część, będącą kompletnie nielogicznym bełkotem, w którym na uwagę zasługiwały jedynie efekty specjalne. W "Wojownikach snów" poznajemy grupę bardzo ciekawych postaci, którym aż do końca trzymamy kciuki. Film nie byłby tak dobry, gdyby nie oni. Mamy tu między innymi wybuchowego Afroamerykanina Kinkaida (Ken Sagoes), aspirującą na gwiazdę telewizyjną Jennifer (Penelope Sudrow) - skłonną do samookaleczeń, byłą narkomankę Taryn (Jennifer Rubin) czy podkochującego się w pielęgniarce niemowę - Joeya (Rodney Eastman). Każdy z tych bohaterów jest na swój sposób wyjątkowy, a do tego dochodzą ich niesamowite zdolności, z których korzystają w snach w walce z Freddym. Większość budżetu pochłonęły efekty specjalne. Twórcy okazali się bardzo pomysłowi w uśmiercaniu bohaterów, a stworzenie niektórych scen było - jak na tamte czasy - niezwykle skomplikowanym przedsięwzięciem. Efekt końcowy jest imponujący!

Ciekawie przedstawiono w filmie relacje rodzic - dziecko. Matka Kristen - pani Parker (Brooke Bundy) - to rozwiedziona, oschła kobieta, która nie poświęca wystarczająco dużo uwagi problemom córki. Natomiast ojciec Nancy - porucznik Thompson (John Saxon) - woli zajrzeć do kieliszka, zamiast stawić czoła tragicznej przeszłości, która przyczyniła się do pogorszenia relacji z córką, potrzebującej jego pomocy. Twórcy filmu krytykują ignorowanie wołania o pomoc młodych ludzi i zaznaczają wartość relacji międzyludzkich - w szczególności między pokoleniami. Ciekawie przedstawiono przypadek dr Simms (Priscilla Pointer), która trzymając się sztywno podejścia naukowego, nie akceptuje możliwości działań sił paranormalnych. Da się zauważyć wątpliwości, jakie nią targają po kolejnym niewytłumaczalnym zgonie pacjenta, jednak nie zamierza ona zmieniać zasad narzuconych jej przez paradygmat nauki. Bohaterka ta może zostać znienawidzona przez widzów, jednak jej surowe traktowanie młodzieży w szpitalu jest jak najbardziej uzasadnione. Inaczej sprawa wygląda w przypadku dr Neila Gordona (Craig Wasson), który w desperacji godzi się na nietypową oraz niebezpieczną terapię, zaproponowaną przez Nancy, choć z początku jest do młodej pani psycholog krytycznie nastawiony.

Warto zauważyć, że "Wojownicy snów" były filmowym startem dla kilku aktorów. Dla Patricii Arquette był to początek znakomitej kariery; dziś jest laureatką Oscara. W roli trzecioplanowej zauważyć można Laurence'a Fishburne'a, który aktualnie jest bardzo rozpoznawalny, chociażby dzięki roli w trylogii "Matrix". Robert Englund po raz trzeci wcielił się w Freddy'ego Krugera i można odnieść wrażenie, że świetnie się bawił podczas odgrywania tej roli. Kilka wypowiadanych przez niego kwestii bez wątpienia przyczyniło się do kultu tej postaci, a to głównie za sprawą rubasznego, czarnego humoru. Aż trudno sobie wyobrazić, że ten antybohater miał być w pierwszej wersji milczącym mordercą a la Michael Mayers ("Halloween") czy Jason Voorhees ("Piątek 13-go"). Na uwagę zasługuje również przezabawna scena z Zsa Zsą Gabor, grającą siebie samą.

Trudno jest się doszukać jakichkolwiek minusów tej produkcji, gdyż jest ona uważana za jedną z najlepszych części "Koszmaru z ulicy Wiązów". Wielu fanów faworyzuje "trójkę" nawet ponad pierwowzór Wesa Cravena. Za błąd uznać można jedynie nierównomierne tempo akcji, gdyż film bardzo szybko się rozkręca, przedstawiając wiele wydarzeń, by w drugiej połowie nieco zwolnić. Nie jest to jednak mankament, który wpłynąłby znacząco na ostateczną ocenę. Oprócz ciekawych postaci i pomysłowych efektów specjalnych otrzymujemy ważne przesłanie o utrzymywaniu dobrych relacji z najbliższymi oraz umiejętności wysłuchania innej osoby, gdyż tylko wtedy można stawić czoła trudnym do rozwiązania kłopotom. Twórcy podkreślają w ten sposób wartość działania w grupie, mające większe szanse na przezwyciężenie zagrożenia. Chuck Russell zaliczył mocny start swoim pierwszym pełnym metrażem , gdyż "Wojownicy snów" zapewnili mu pracę nad kolejnymi produkcjami. W następstwie wyreżyserował on takie filmy, jak "Maska" (1994), "Egzekutor" (1996), czy "Król Skorpion" (2002).
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Freddy Krueger to jeden z najbardziej rozmownych rozpruwaczy w historii kina. Jest również jednym z... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones