Steven Yeun

Sang-yeop Yeun

8,0
12 465 ocen gry aktorskiej
powrót do forum osoby Steven Yeun
Baby_Black27

Mam to samo. Również uwielbiam Daryla i Glenna, są najlepsi. Przez wszystkie trzy sezony, ani razu nie odczułam irytacji choćby do jednego z nich.

Baby_Black27

Dokładnie, zgadzam się z Tobą w 100 % tylko u mnie na odwrót Glenn najlepszy a zaraz po nim Deryll

Baby_Black27

Gienialny po prostu,już w drugim odcinku wiedziałam że go polubię,bo jest świetny

Baby_Black27

Czuję to samo co reszta wyżej, Glenn i Daryll muszą przeżyć :D

Baby_Black27

Szkoda mi go było gdy stracił Challenge :D Chciał sobie jeszcze pojeździć :D

użytkownik usunięty
Baby_Black27

Nie przepadam za tym gościem jakoś. Tak jak za tą seksi blondi.

Dla mnie dość beznamiętna wydawała się postać Glenna w zeszytach WD,, czytając komiks miałam zupełnie innych ulubieńców :)

Baby_Black27

Racja Gleen i Daryl najlepsi.
Jak ktoś z nich umrze to nie mam po co ogladać twd ;>

Baby_Black27

Uwaga to będzie mały spoiler dla kogoś kto nie czytał komiksu!!!! Więc jeśli nie chce zdradzenia fabuły proszę nie czytać.

Tak zdecydowanie Daryl i Glenn są niesamowici. Biorąc dodatkowo pod uwagę iż moimi ulubieńcami zawsze byli przede wszystkim właśnie Daryl, Glenn i Rick. Największym jednak szokiem jaki przeżyłam, niestety po tym jak już zdążyłam oglądnąć wszystkie 3 sezony i totalnie polubić Daryla, jak zabrałam się za Żywe Trupy w wersji komiksowej był fakt iż Daryl wgl się w nim nie pojawił. W serialu jest wiele rzeczy przeinaczonych lub pominiętych. Co jednak nie zmienia faktu iż jest mega. Niestety... Glenn w komiksie już moim zdaniem nie jest tak sympatyczny i fajny jak w serialu.

Seddelich

"Niestety... Glenn w komiksie już moim zdaniem nie jest tak sympatyczny i fajny jak w serialu."

Ja mam na odwrót. W komiksie Glenn jest zaradnym, pomysłowym i sprytnym gościem, który pod wpływem nowej rzeczywistości, a tak że swojej nowej roli głowy rodziny (Maggie i Sophie, która stała się ich przybraną córką), staje się dojrzałym facetem.

W serialu jest sympatyczny tylko w dwóch pierwszych sezonach, a w 3 zrobił się z niego wkurzający szczyl z kompleksem małego pyrdka. Plus związek z farmereczką mu nie służy. Oboje odkąd są razem to osiedli na mieliźnie. Są nudni i nijacy, a ich ciągłe buzi-buzi powoduje rzyg tęczą.

Tortuga033

Ciekawi mnie więc, co powoduje u ciebie komiks, gdzie w pewnym momencie Maggie i Glenn uprawiają seks w co drugim zeszycie, a inne postacie desperacko poszukują miłości, jakby uważali ją za ważniejszą do przeżycia od tlenu.

W trzecim sezonie zrobił się z Glenna właśnie ten dojrzały facet, który pod nieobecność Ricka i Daryla bierze na siebie odpowiedzialność za bezpieczeństwo grupy i który chce chronić swoją partnerkę życiową, jej dobro przedkładając nawet nad własne (mówi to wprost Darylowi w rozmowie o Merle'u). Do podobnych, a przy tym dużo bardziej ekstremalnych wniosków dochodzi komiksowy Rick, gdy mówi Lori, że byłby w stanie zabić dowolnego członka grupy, jeśli miałby w ten sposób ochronić ją i Carla. Poza tym, relacje Glenna z Maggie nijak nie odbiegają od normalnych relacji dwojga zakochanych w sobie młodych ludzi. To źle, że raz na jakiś czas się pocałują albo padną sobie w ramiona, gdy zobaczą się po raz pierwszy po dość długiej rozłące? Glenn czasami przesadza z tą stanowczością, ale jest tego świadom, przyznaje się do tego i jest mu z tego powodu przykro.

Naprawdę bawią mnie już te śmieszne zarzuty w stronę serialu (moje ulubione to te o rzekomo egocentrycznej w porównaniu do komiksu Lori). Odnoszę coraz mocniejsze wrażenie, że dla co poniektórych jego główną wadą jest to, że jego fabuła nie jest kropka w kropkę kopią tej z komiksu, a zwłaszcza to, że... nie jest komiksem.

Evangarden

"Ciekawi mnie więc, co powoduje u ciebie komiks, gdzie w pewnym momencie Maggie i Glenn uprawiają seks w co drugim zeszycie, a inne postacie desperacko poszukują miłości, jakby uważali ją za ważniejszą do przeżycia od tlenu."

A co ma powodować, bo nie bardzo wiem? Szczerze powiedziawszy jakoś mi to nie przeszkadzało/nie przywiązywałam do tego uwagi, czyli w moim odczuciu nie było to nachalne i przesadzone.

A gdzie ja piszę że to źle że sobie wpadną w ramiona po długiej rozłące? Wszystko jest fajne, ale z umiarem. Ciągłe dziubdzianie do siebie, papużki nie rozłączki które poza sobą Świata nie widzą - uh, to chyba jest normalne w przypadku dwojga nastolatków i niezbyt dojrzałych ludzi. W każdym razie mnie oglądanie czegoś takiego męczy.
Dla mnie ta dwójka jest zwyczajnie nudna z tego powodu, że ich egzystencja polega na tym że są razem i na tym koniec. Jak Maggie miała jakieś momenty w których nie chodziło o Glenna, ale o jej ojca czy siostrę, to od razu była ciekawsza. Liczyłam na to, że jak się rozdzielili w 4 sezonie, to zaczną funkcjonować jako osobne byty, a nie jako jedna, mdła masa. Niestety, tak się nie stało. Oczywiście, żeby nie było, to nie ma dla mnie nic dziwnego w tym, że Maggie szukała Glenna, a on ją. Tyle że litości...w przypadku Maggie jest jeszcze jej siostra o której ANI RAZU nie wspomniała. O swoim ojcu też, a tak twórcy zapowiadali, jak to śmierć Hershela wpłynie na jedną i na drugą. Chodzi mi po prostu o to, że ci bohaterowie są spłycani - Maggie do roli bycia laską Glenna i Glenn do bycia chłopem Maggie i na tym generalnie ich rola się kończy. Mają robić za gruchające do siebie gołąbeczki. Pomijając już, to że ja z takimi love story nie przepadam, to po prostu na dłuższą metę to jest nudne i ogranicza rozwój postaci. Przecież da się zrobić tak, żeby byli razem, ale żeby oprócz tego mieli też inne wątki, nie kręcące się w okół ich związku (tak jak jest to w przypadku choćby komiksowego Ricka i Andreii, choć nie do końca to dobry przykład, bo ostatnio mam wrażenie że Andy zaczyna być jedynie panną Ricka i nic po za tym...).

Co do samego Glenna - zmienił się i to bardzo od pierwszych dwóch sezonów. Szkoda tylko że na gorsze. Teraz jw. jest tylko chłopakiem Maggie i jakiś taki na siłę poważny i dorosły,a jednocześnie taki miętki. Brakuje tego sympatycznego gościa, który potrafił czasami powiedzieć coś zabawnego. Po prostu jego zmiana jest dla mnie zbyt skrajna. Nigdy nie był moją ulubioną postacią, ani w komiksie, ani w serialu, ale wcześniej był dla mnie bardziej zjadliwy. Teraz momentami potrafi mnie irytować.

Do 3 akapitu się nie odniosę, bo nie widzę w ogóle związku z tym co napisałam powyżej (chyba że kierowane to było do ogółu).

Tortuga033

Poniżej możliwe spoilery z komiksu i serialu.

Napisanie, że "rzygasz tęczą" od czułości pomiędzy serialowymi Maggie i Glennem przy jednoczesnym niedostrzeganiu niczego przesadzonego w komiksie, gdzie pieprzą się przy każdej możliwej okazji jak para królików, kiedy w serialu całują się dosłownie 2 razy na sezon, po prostu nie ma ni krzty sensu. Takich zarzutów, które na pierwszy rzut oka wydają się być uargumentowane, ale okazują się być nonsensami, jest nt. serialu mnóstwo. Wiąże się to z tym, co napisałem w trzecim akapicie poprzedniego postu. Widziałem twój profil na Strefie Walking Dead i posty na tutejszym forum TWD, więc wiem, że jesteś fanką uniwersum. Później skonfrontowałem to z twoją relatywnie niską oceną dla serialu i wyciągnąłem wnioski. Być może błędne, ale jak mawiała Bonnie MacFarlane, "first impressions are hard to erase".

Twoje żale nie byłyby bezpodstawne, gdyby w komiksie sprawa przedstawiała się inaczej, ale tak nie jest. Biorąc pod uwagę 4 sezony serialu i 64 zeszyty komiksu (ich zakończenia łączą te same pamiętne słowa Ricka), Glenn nie ma ŻADNYCH wątków niezwiązanych z Maggie. Zawsze trzyma się na uboczu, nigdy nie uczestniczy ożywionych dyskusjach między bohaterami, nie zmienia się na oczach czytelników, czasami tylko rusza z innymi po zapasy (w serialu też ruszał, ale czasami z Maggie). W ogóle nie jest wyrazisty, równie dobrze mogłoby go nie być. Nie mam pojęcia, co mieni się w "miękkości" serialowego Glenna. To, że czuje się odpowiedzialny za grupę pod nieobecność Daryla i Ricka? (masz ten swój wątek niezwiązany z Maggie) To, że troszcząc się o interes grupy, nie pozwolił byłemu żołnierzowi z nożem przytwierdzonym do prawej ręki opuścić więzienia, zastawiając mu wyjście własnym ciałem? To, że nie dał się złamać torturom, a przywiązany do krzesła zdołał przeżyć spotkanie ze szwendaczem? To, że przedkładał dobro swojej żony nad własne, a jej odnalezienie uważał za ważniejsze od "uratowania" świata? To, że przebił się przez dużą grupę zombie? To, że przeszedłszy śmiertelną dla wielu grypę, czasami mdlał? (i takie absurdalne zarzuty "dowodzące" jego słabości czytałem; to w sumie kolejny wątek niezwiązany z Maggie) To, że z frustracji zaatakował cięższego od siebie o jakieś 30 kg żołnierza, czy może to, że nie chcąc tracić czasu, wszedł do ciemnego tunelu pełnego szwendaczy? Umieram z ciekawości.

Dla porównania, komiksowy Glenn w tym czasie został dwa razy postrzelony, popłakał się ze strachu w Woodbury, a jedynym jego zabawnym tekstem (o których wspominasz), było "Rick, nie zamierzasz mnie zastrzelić, prawda?" (w serialu, w rozmowie z Maggie na temat "przekonania" Forda, że odnalezienie żony jest ważniejsze od uratowania świata, zaś zażartował, że potrafi być przekonujący - bilans wychodzi na zero).

Glenn w trzecim sezonie zmienił się, owszem - tak jak zmieniła się dosłownie każda postać, bo w końcu o tym opowiada ten serial. Czy zmienił się na gorsze? Być może, trudno oczekiwać, by w obliczu apokalipsy zombie i desperackiej walki o przetrwanie zakwitły w nim piękne cechy. W komiksie za to nie zmienia się właściwie wcale. Nie ma prawie żadnych rozterek, do czasu próby samobójczej Maggie (bezsensownej skądinąd, ale w serialu też się pojawiła - przerzucono ją na Beth) właściwie nic go nie trapi. Nadal jest tą samą osobą, co wcześniej, ale to właśnie czyni go nijaką postacią, a nie to, że jego serialowy odpowiednik jest po uszy zakochany i że w obliczu nowej roli stara się być twardszy i bardziej charyzmatyczny niż zazwyczaj, litości.

Sprawa zachowania Maggie po opuszczeniu więzienia faktycznie jest ciekawa, choć szczerze mówiąc wcześniej nie zwróciłem na to uwagi. Być może twórcy wyszli z założenia, że nie ma sensu się powtarzać (Hershela wspomniał Glenn, całą resztę Beth), być może zwyczajnie popełnili dziwny błąd, być może nie chcieli wszystkiego powiedzieć wprost. Gołym okiem widać, że śmierć ojca wpłynęła na obie siostry. Wystarczy przypomnieć sobie, jak histeryzowała Maggie po opuszczeniu farmy, a jak zachowała się po opuszczeniu więzienia albo co mówiła do Hershela, gdy ten zdawał się umierać wskutek utraty krwi po amputacji stopy. Większość emocji prawdopodobnie tłumiła, w pewnym sensie zamknęła się w sobie. Inaczej zareagowała jej siostra - Beth myślała, że przyzwyczaiła się do śmierci (nie opłakiwała Zacha), ale gdy zobaczyła but prawdopodobnie należący do Carla, zupełnie się rozkleiła. Morał z tego taki, że nie można przyzwyczaić się do cierpienia i być na nie obojętnym - można to tylko udawać.

Komiksowa Andrea zawsze była zaś wypełniaczem przestrzeni. Do 64. zeszytu we wszystkim zgadza się z Dalem (uczucie pomiędzy tymi dwojga jest strasznie groteskowe - serialowa, dość jednostronna ojcowska relacja bardziej mi odpowiadała), a jej główne kwestie to "Jestem najlepszym strzelcem w grupie!" (oczywiście lepszym od dwóch policjantów) i "Nie ruszaj się, bo odstrzelę ci łeb!" we wszystkich możliwych wariacjach. W serialu owszem, bywa irytująca (tak się jednak dziwnie składa, że każdy bohater o to posądzany ma zdecydowanie bardziej wkurzający komiksowy odpowiednik, ale o tym się nie mówi, bo komiks ftw), ale jest znacznie lepiej rozpisana i duże zmiany w charakterze oraz losach wyszły tej postaci na dobre (ale nie tak jak np. Carol).

Evangarden

Sorry, ale nie mam ani czasu (Ty widocznie masz go sporo, skoro przeprowadziłeś risercz mojej działalności i prowadzisz jakieś analizy, ale to tak na marginesie i Twoja sprawa) ani chęci odpowiadać na to wszystko. Po prostu mam teraz inne ,ważniejsze sprawy na głowie niż TWD, które mówiąc szczerze zobojętniało mi do tego stopnia, że ciężko mi było spłodzić ten wcześniejszy post :) Poza tym skoro moją opinie nazywasz "żalami", to przepraszam bardzo, ale... no jakoś mi się tym bardziej odechciewa cokolwiek napisać...

Tortuga033

Żadna analiza nie jest mi potrzebna, by podczas kilku wizyt na Strefie Walking Dead (głównie przy okazji poszukiwania informacji nt. V sezonu) przed oczami przewinął mi się twój profil albo żebym pamiętał twoje posty z filmwebowego profilu gry TWD, na którym raz na jakiś czas się udzielam. Nie schlebiaj sobie, po prostu nie wyleciało mi to z pamięci.

Gdyby twoja opinia nie zdążyła się już pocałować z logiką na dobranoc, na pewno nie nazwałbym jej żalami - możesz wierzyć lub nie. Płakał z powodu twojej rezygnacji nie będę, już po samej sprawie postrzegania scen czułości pomiędzy Maggie a Glennem w komiksie i serialu można było wywnioskować, że ta rozmowa prowadziłaby donikąd.

Evangarden

Właśnie napisałam posta z krótkim wyjaśnieniem, ale po przeczytaniu tego co napisałeś teraz, nie wiem czy warto, ale skoro już napisałam...

W 1 poście który do Ciebie kierowałam, pisałam o Maggie i Glennie z SERIALU. O komiksie nawet nie pomyślałam.
Czytałam ten komiks w przerwie przed premierą 3 sezonu, czyli jakieś 2 lata (?) temu i mówiąc szczerze z tych początkowych zeszytów już nie wiele pamiętam, a już napewno nie takie szczegóły ile razy Maggie i Glenn "szli na bok" czy "pieprzyli się jak króliki" czy było to z jakimś umiarem. Dlaczego w komiksie mi to nie przeszkadzało? Nie wiem, nie pamiętam :) Jak pisałam wcześniej - możliwe, że w MOIM ODCZUCIU nie było to takie nachalne i przesłodzone jak w serialu, a może w przeciągu tych dwóch lat moje patrzenie na pewne sprawy się zmieniło. Musiałabym jeszcze raz przeczytać, od początku.

Tak że nie uważam żeby moje zdanie było "bezpodstawnymi żalami" "nonsensem" i jak to jescze tam określiłeś, bo nie wzięłam go sobie z kosmosu tylko na podstawie tego, co widzę w serialu i nie widzę tam tego o czym Ty piszesz, czyli "pocałowanie się raz na dwa sezony", bo prawie każde ich wspólne sceny, to nudne stękanie do siebie. Nawet jeżeli w komiksie było tak samo, to nie znaczy że w serialu nie można było tego zmienić, a już tym bardziej nie oznacza to, że skoro tak było w komiksie to mam przymus żeby mi się to podobało.

A co do mojej oceny...nie wiem dlaczego uważasz że 7 to niska ocena. Przecież według filmwebowskiej skali ocen to ocena dobra, ale to już na marginesie.
Dałam 7, bo najwidoczniej nie jestem true fanką tego serialu ;) Moim zdaniem, nie zasługuje on na wyższą notę niż to 7 (a przyynajmniej jako całość).

Masz rację, dyskusja prowadziła by donikąd, bo dla mnie dyskusja powinna polegać na WYMIANIE swoich poglądów w przyjemnej atmosferze z poszanowaniem rozmówcy, a nie na zasadzie jakiś zawodów czy przepychanek "kto przeforsuje swoje zdanie" i trakotwania z góry. Patrząc na Twój niemiły, zaczepny i wręcz chamski ton wypowiedzi, który po tym poście już dosadnie widać, to "dyskusja" by wyglądała jak w drugim przypadku. Tak że niedozobaczenia :)

Tortuga033

"W 1 poście który do Ciebie kierowałam, pisałam o Maggie i Glennie z SERIALU."
A napisałem inaczej? W swoim w ogóle pierwszym poście (tym przed moim) porównałaś serial i komiks. Już po nawiązaniu rozmowy zestawiłem to, co ty napisałaś z faktami, czyli z wydarzeniami z serialu i komiksu.

Mój ton w żadnym razie nie wynika z tego, że rzekomo chcę narzucić ci swoje zdanie, tylko z tego, że to, co piszesz, jest zwyczajnie sprzeczne z akcją komiksu i serialu. Nie mam problemu, że ktoś woli komiks, ktoś serial, ktoś grę, a jeszcze ktoś inny książki, ale niech chociaż sensownie to uzasadni. W innym wypadku sam rezygnuje z wymiany poglądów na rzecz wypisywania bzdur. Marudzenie z powodu dwóch pocałunków na sezon i wielu wspólnych wątków dwojga postaci przy jednoczesnej pełnej akceptacji uprawiania seksu przy każdej możliwej okazji i braku jakichkolwiek osobnych wątków (w serialu jest ich niewiele, ale to nadal więcej niż nic) jest dla mnie po prostu absurdalne. Jeśli jednak przyznajesz, że części rzeczy możesz nie pamiętać, to stawia to sprawę w nieco innym świetle, bo pewnie nie pamiętasz też, że ten "dojrzały facet" w komiksie schlał się przy pierwszej możliwej okazji (na imprezie w Alexandrii) na oczach dzieci.

"Nawet jeżeli w komiksie było tak samo, to nie znaczy że w serialu nie można było tego zmienić"
W komiksie było dwa razy gorzej. Co się zaś zmiany tyczy - przecież to właśnie zrobiono, bo w komiksie Maggie i Glenn (zwłaszcza Maggie) to zwyczajni statyści właściwie bez procesu zmian wewnętrznych, charakterologicznych. Zmieniono też ten nawyk z komiksu, że właściwie wszyscy bohaterowie szukali miłości i współżycia gdzie tylko się dało. Zmieniono też to, że w serialu wszystkie postacie są ciekawe, nawet jeśli są rzadko widoczne (vide Beth w drugim sezonie, a Beth w następnych sezonach) - w komiksie istnieje wyraźny podział na dobrze rozpisane postacie pierwszoplanowe i zupełnie nijakie, papierowe postacie drugo- i trzecioplanowe. Być może to Kirkman za to odpowiada, mówił wszak, że serial jest dla niego okazją na poprawienie kilku błędów z komiksu (10 lat temu pewnie myślał inaczej).

Zresztą w serialu zmieniono mnóstwo rzeczy. Większość na plus, choć usunięcie córki Tyreese'a wraz z jej chłopakiem, zabranie powiedzonka "You follow me?" Axelowi czy wprowadzenie Allena (totalnie zmieniony charakter, lepiej byłoby zupełnie inaczej nazwać tę postać), którego rodzinę świetnie zastąpiła rodzina Samuelsów (samego Allena też), to ewidentne błędy.

7/10 to dość średnia ocena (70% w skali szkolnej to mocna trójka), ale mniejsza z tym. Mniemam, że to sprawa indywidualna.

Za dużo już widziałem w internecie ludzi, którzy przekrzykują się w wypisywaniu wad i "wad" serialu, by udowodnić, jaki to on jest przeciętny/słaby, żałosny i do dupy w porównaniu do komiksu. Nie wrzucam cię do tego worka, ale z uwagi na to, co wcześniej napisałaś, w moim odczuciu bliżej ci do niego niż dalej. Nie jestem jednak na tyle ofensywny, by chcieć cię urazić, po prostu zaczyna mnie to już irytować. To cała historia.

Baby_Black27

Hahahha dokładnie to samo ;d

Baby_Black27

Dla mnie tragedia. Irracjonalna postać. ładna kobieta zakochuje się w maskarze. Przecież on nawet nie ma oczu... dramat. To tak jakby w polskim filmie w polce zakochałby się Eskimos.

romankul

Dla Ciebie to maskara, dla mnie przystojniak... Deal with it. Kim jesteś, żeby wyznaczać co jest piękne, a co brzydkie...? Chyba jeszcze nie dorosłeś/aś, że nie wiesz, że o gustach się nie dyskutuje.

skaczenaplecki

No comment... Każdy ma swoje zdanie, tak jak i ja mam swoje. Pracowałem w Koreańskim kołchozie i byłem też w Korei a obecnie współpracuje z Chinami i Japonią i mam awersję do tych ludzi. Tak więc wyraziłem swoje zdanie bazując na swoich doświadczeniach. Po co mnie oceniasz? Niestety codziennie muszę "Deal with it" i jakoś nie robi mi to problemu. Niemniej jednak nie zmienia to faktu, że mogę swoje zdanie wyrazić

romankul

Chyba miałeś na myśli maszkarę, bo maskara to tusz do rzęs. :D

Baby_Black27

Był fajny w 1 i 2 sezonie. Później zrobił się z niego pierdołowaty romeo :/

emmeline37

zgadza się. Najbardziej irytująca postać serialu nie licząc 1 sezonu

Baby_Black27

Jeden z najgorszych aktorow jakich widzialem, w TWD strasznie mnie wkurza mogliby go usmiercic :)

Baby_Black27

Moje ulubione postacie to Rick, Shane, Glenn, Daryl, Merle, Michonne,Gubernator.
Trzech z nich już nie żyje (Shane, Merle, Gubernator). Czekam na Negana.

returner

Niestety teraz już czterech z nich...

Aga_Agnies

Glenn też, krew i wnętrzności nie były jego tylko Nicholasa.. ;-)

krisss_96

Znaczy się żyje. * :-)

krisss_96

nie zartuj, ja tam zoltka lubilem i troche mi go szkoda. zamiast niego, tego mlodego od ricka powinni do piachu poslac.

krisss_96

Obaj zginęli!

returner

Ja właśnie w tym roku postanowiłem się wziąć ostro za przygodę z serialem, zaczynam aktualnie 6 sezon. Dotychczasowy ranking bohaterów:
1. Daryl
2. Merle [*]
3. Carol
4. Gubernator [*]
5. Rick
6. Michonne
Glenna lubiłem do 2 sezonu, ale został popsuty przez ten romans. Rick też trochę spadł, za to Carol się rozwija konsekwentnie. Ciekawe, czy grupa Zbawców przebije armie z Woodberry na polu najciekawszych antagonistów

Baby_Black27

Zgadzam się z wami :)

Baby_Black27

Szkoda, że usmiercony został :-)

camilleee86

no szkoda, niestety liczyłam się z tym już dawno temu, po przeczytaniu zeszytów Kirkmana :/ ;)

Baby_Black27

Ja wolę Borewicza.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones