Na wstępie chcę dodać, że rozumiem, iż ktoś mógłby mi zarzucić, że jestem totalną ignorantką, bo nie doceniam klasyki. Dobra. Ja oceniam film pod kątem własnych uczuć, nie zaś książek o kinematografii i klasyce kina. Czytałam książkę Kinga i ona w porównaniu do filmu była co najmniej 2x lepsza - było tam więcej napięcia, nerwów, emocji. Swoją drogą, dziwne doświadczenie, że po książce naprawdę nie mogłam spać. Film wydaje się jakąś parodią - choć to może zbyt wielkie słowo. Może po przeczytaniu tej przydługawej wypowiedzi (mam nadzieję, że nie uśniecie ;) ) dojdziecie do wniosku, że mam trochę racji?...
Przejdźmy więc do samej produkcji: Nicholson zagrał wg mnie naprawdę z wyczuciem.
Nie wiem.. może to tylko moje odczucie, ale wydaje mi się, że za to Shelley Duvall nie wcieliła się w rolę dostatecznie dobrze. Zaczęła mnie już irytować w początkowych scenach, gdzie cała rodzina przemierzała drogę do hotelu i Danny zapytał Jacka o wyprawę a tamten opowiedział mu o kanibalach - Wendy miała wówczas ciągle ten sam wyraz twarzy. Jak dla mnie, matka powinna się bardziej zaniepokoić, no ale to już indywidualna kwestia odbioru. Nie przeczę, że pod koniec filmu, nawet zaczęłam wierzyć granej przez nią postaci. I jeszcze kwestia dzieciaka. Czytałam niektóre komentarze na forum o takiej treści, że chłopiec zagrał niezwykle przekonywająco - że osiągnął kunszt aktorski. Ludzie - litości. Przecież na pierwszy rzut oka widać, że efekt końcowy w 80% jest zasługą reżysera i dobrego układu kamery (szybkich cięć, zbliżeń, oddaleń). Nie nazwałabym tego jakimś odkryciem aktorskim, choć przyznam, że w chwilach, gdy chłopiec nie musiał udawać przerażonego - całkiem przyzwoicie mi się go oglądało. Scena zapadająca w pamięć: gdy z nożem w ręku stoi przy łóżku Wendy i niemal wykrzykuje: "redrum" dwa razy - w takim momencie serce zamiera.
Co jeszcze? Irytowała mnie też niezwykle muzyka - czy Kubrick chciał na siłę wzbudzić strach u widza, dając muzykę pełną napięcia do nic nie znaczących scen? Nie rozumiem tego.
Żeby nie podpaść któremuś z miłośników filmu, powiem, że znalazło się też parę smaczków, których nie da się wyrzucić z pamięci. Pozdrawiam i życzę dystansu :]
"Jakie widzicie wady w tej produkcji?" To znaczy w produkcji pod tytułem "Shelley Duvall"? Jeśli mam być złośliwy, to: krzywy zgryz, nieco wyłupiaste oczy, średni talent aktorski. Niemniej po treści Twojego wpisu wnioskuję, że o co innego Ci chodziło.