Panie, to już się dzieje!

To będzie nowa Meryl Streep. Nawet z urody jest do niej podobna, a talent i potencjał aktorski ma podobny. Tylko jak dotąd nie trafiła jej się rola w naprawdę wybitnym i ważnym filmie.

Nie? To jak nazywasz Pokutę (!), Grand Budapest Hotel i Małe kobietki? Są to najważniejsze filmy w latach kiedy wyszły, wszystkie obecne na Oscarach i innych rozdaniach nagród. Problem tkwi jedynie w tym, że dopiero niedawno dostała w ważnym filmie główną rolę. Dla mnie brak Oskara na jej koncie to jakaś pomyłka.

To nie są filmy porównywalne rozgłosem i rangą z wczesnymi filmami Streep - takie, które by wykraczały poza świat kina i zaistniały w masowej świadomości. Kiedy Streep zagrała wyrodną matkę, która porzuca dziecko, żeby się samorealizować, stała się ikoną, o tej postaci się mówiło nie tylko w recenzjach filmowych i wciąż bywa przywoływana. Podobnie było z "Łowcą jeleni", "Wyborem Zofii" czy "Pożegnaniem z Afryką". Wyobrażasz sobie np. czytelną dla masowego widza (dziś i za lat 20) parodię czy pastisz jakiejś sceny z wymienionych przez siebie filmów? A już w szczególności dotyczy to "Małych kobietek" - piąta czy szósta adaptacja tej samej książki może być tylko bardziej czy mniej udana, ale nie ważna dla historii kina i kultury jako takiej (chyba że mówimy o Szekspirze, bo wyjątki oczywiście się zdarzają).

Wyobrażasz sobie np. czytelną dla masowego widza (dziś i za lat 20) parodię czy pastisz jakiejś sceny z wymienionych przez siebie filmów? -> i chociażby dlatego nie mozesz teraz ocenić tego, czy ktoryś z wymienionych 3 filmów może lub nie równać sie z rangą z wczesnymi filmami Streep. W dodatku jakiekolwiek filmy z terażniejszych czasow nie porównasz do tych z lat np 80 bo samo kino obniża ogólnie loty z roku na rok. Akurat Pokuta już jest kultowym filmem, a MK kiedyś będą, bo akurat są lepsze i bardziej nowoczesne od tych starszych ekranizacji.
Więc nadal uważam, ze Ronan juz ma na swoim koncie wazne role, ale nie będę porównywała filmografii 20paro latki z filmografią 70 latki. Sam wymieniłes u Meryl tylko 3 role i to sprzed 40 lat jako kultowe.

W tym rzecz, że to nie były role "kultowe", tylko ważne, głośne, rezonujące i zapamiętane poza gronem najbardziej zagorzałych kinomanów. Kultowość z definicji zamyka się w wąskim kręgu, a mnie chodzi o znaczenie dla kultury jako takiej, całej - okładkę "Time'a" (na naszym podwórku to byłby zapewne felieton Vargi), dyskusje w telewizji, skecze w kabarecie, "cytowalność" i masową rozpoznawalność.
Starałem się porównać pierwsze lata kariery obu aktorek, więc to uczciwe (i jedyne sensowne) porównanie dorobku.

Chcę tylko zwrócić uwagę, że Meryl Streep pierwszą rolę miała w wieku 28 lat. Ronan za miesiąc skończy 27, i ma już na koncie 4 nominacje do Oscara oraz Złoty Glob.

I oby tak nie zostało - pierw przy każdej nominacji będzie "za młoda", a jak będzie starsza to na inne role będzie bum i skończyłaby bez Oscara, a szkoda bo należy jej się. Coś jak z Leo przez tyle lat, aż stało się to męczące - dobrze, że akurat on ma do tego dystans, ale nie każdy musi. Kiedyś oglądałam z nią wywiad, gdzie powiedziała trochę żartobliwie "Dajcie mi już tego Oscara albo przestańcie ciągle nominować" i ma rację.

Trochę racja, bo to irytujące być jak Glenn Close czy Amy Adams, że masz te kilka nominacji, a Oscara jak nie było, tak nie ma.