Sama Worthingtona widziałam tylko w "Avatarze" i "Starciu Tytanów". W obu grał identycznie - zupełnie jakby Jake Sully z Pandory żywcem przeniósł się nagle w czasy antyczne. No, jak już ktoś w innym temacie wspomniał, jego odwieczna fryzura. To jeszcze bardziej wzmacniało uczucie, że przed oczami mam wciąż tę samą postać, Jake'a Sully przebranego w ciuchy Perseusza. Dlatego wolałam się skupić np. na takim Madsie Mikkelsenie ;).