Udało się jej zagrać, taką zdzirę, że aż dał bym jej za to Oskara. I przy okazji nożem miedzy żebra.

Właśnie to jest najlepsze w jej roli. Od sympatii po nienawiść. Nie trzeba oglądać całego filmu - wystarczy porównać sobie pierwszą i ostatnią scenę. :)

Pike ma pecha z tą Moore, bo Oscar za taj świetną rolę jej się po prostu należy. Chociaż kto wie. Zawsze jest ten cień szansy, że jednak Rosamund wygra.

Jak dla mnie Pike miała trudniejszą role niż Moore i łatwiej mogła powinąć jej się noga bo Still Alice trwa tylko 1:30 a Gone Girl 2:20 więc żeby nie zanudzić widzów na prawdę się napracowała i przez cały czas trzymała poziom. Wraz z rozwojem zdarzeń postać Amy zmienia się- najpierw mamy tzw "cool girl" która raczej niczym sie nie wyróżnia ale jak pokazuje prawdziwe oblicze to daje czadu, później jej kolejna odsłona to ta biedna i bezbronna, taka pokazówa dla Desiego- pokazanie scen w których Amy jest płaczliwa i błaga o pomoc specjalnie sa wymuszone, bo grana postać nadal w każdym calu jest psychopatką(Amy była inteligentna ale nic nie wskazywało że miała zdolności aktorskie) i Pike udało sie to tak zbalansować że widz może dostrzec udawanie Amy, ale nie Rosamund i to jest właśnie świetne, bo zaprezentowała bardzo szeroki wachlarz swoich umiejętności, jej postać zmieniała się kilka razy o jakieś 360 stopni i za to powinna dostac Oscara :P a to że tyle osób marudzi jaka to była okropna dobrze świadczy, bo postać miała się nie podobać, jest zdecydowanie antagonistką, a w filmie jak sie gra kogoś pozytywnego to łatwo go polubić, bo np sie mu współczuje itp a ze złą postacią juź tak łatwo nie jest. Z kolei Moore też dobrze zagrała, ale sama postać profesorki na krótko zapada w pamięć w porównaniu do psychopatki Gillian Flynn

Mówisz, że Pike miała trudniejszą rolę do zagrania? Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz. Miałeś może styczność w najbliższym otoczeniu z chorobą Alzheimer'a? Domyślam się, że nie miałeś, ja miałam. Wiem jak straszną chorobą ona jest i uważam, że Moore stanęła na prawdę na wysokości zadania i zagrała fenomenalnie! To była bardzo trudna rola do odtworzenia by w tak naturalny sposób pokazać z czasem pogarszającą się chorobę.
Nikomu nie życzę by ktoś miał kiedykolwiek styczność z tą chorobą u najbliższej osoby.

I tu się mylisz bo miałem ale byłem za młody i głupi żeby zwrócić uwagę na istotę tej choroby. Nie mówię że miała łatwe zadanie, ale podobną rolę miała Judi Dench w Iris i ona bardziej mnie przekonała. Dobrze że ludzie produkują filmy o chorobach, dzięki czemu zwiększają ich świadomość i pokazują realność danej choroby, bo takie osoby mogą być obok nas. Osobiście brałem udział w kampanii mającej na celu promowanie wykrywania nowotworów :P Rok temu za pokazanie AIDS przyznano oscara, a teraz chcą za Alzhaimera i to troche takie faworyzowanie aktorów grajacych osoby zmagające się z chorobą. Zgadzam sie Moore świetnie zagrała, ale film niestety nie jest najwyższych lotów, chociażby wspomniany film Iris bardziej mnie przekonał; trochę filmów z Moore już widziałem i czepiam się, bo tutaj wiem, że postać miała być stonowana, nieprzekoloryzowana i nie przedobrzyć z emocjami co akurat wyszło ale odczuwam jakis brak, Julianne Moore stać na więcej, miała już lepsze role, a tutaj jakby strasznie ja stłumili, nie wiem jak jeszcze jak to ująć, wynika to raczej z napisania jej roli, a nie tego jak zagrała. Pozdrawiam

Prawda z tymi chorobami.
Tyle że Rosamund też zagrała chyba chorą psychicznie. Nie znam się na socjopatach, więc nie wiem na 100%.
Julianne Moore lubię, ale Rosamund powinna dostać statuetkę. Ludzie i tak niedługo być może o niej zapomną, a Moore już jest w elicie Hollywood.
Dla Rosamund Oscar byłby nieocenioną reklamą.