Powoli zaczynam odnosić takie wrażenie. Ma wszystko. Doskonale operuje głosem, fenomenalna mimika i gra oczami, fizyczność dopasowana do postaci czyli żywiołowa lub oziębła i chyba przede wszystkim dogłębne zrozumienie charakteru granej postaci oraz nie popadanie w karykaturę i przerysowanie jak to się czasami zdarza DDL. Prawdziwy kameleon. Każda rola praktycznie całkowicie odmienna od poprzedniej. No bo jak porównać delikatnego marzyciela (który jednak nieco się zmienia w połowie filmu i Peter doskonale to ukazał) Lawrenca z demonicznym i zimnym Tanzem lub męskim i energicznym Henrykiem II z Becketa lub Lwa w zimie? Do tego idealna rola flegmatycznego, angielskiego mentora z Ostatniego cesarza. Z radością będę odkrywał dalej jego filmografię. Jedyna prawidłowa ocena dla O'Toola to 10/10.
Peter to Arcywibitny,Arcymistrz!Naprawdę mocny kandydat na nr1,tak jak napisałeś ma wszystko ja jeszcze nie zgłębiłem całej jego filmografii
A Lawrenca oglądałem lata temu w czasach podstawówki i to jeszcze z lektorem!(...)zatem muszę zrobić powtórny seans.Z Lewisem jest taki problem,że jak na takiego giganta i arcymistrza ma dość słabą filmografie ale czysto warsztatowo wydaje mi się lepszy od każdego nawet jest moim zdaniem malutki kroczek w tym przed Peterem(bardzo minimalnie).Lewis to aktywny aktor wiec mam nadziej na jeszcze co najmniej jedna wybitna role tylko panie Danielu litości nie graj już u Stevena(którego nawiasem mówiąc cenie jako jednego z najlepszych rzemieślników dostarczających kino rozrywkowe) bo tak tytułu aktora wszech czasów nie zdobędziesz. Wracając do Petera gdy ktoś tworzy listę w typie"100 najlepszych aktorów" itp O'Toole musi być w top 3 inna kolej rzeczy byłaby jawną niesprawiedliwością i chrzanić obiektywizm!
Brak Oscara dla tego pana to hańba na równi z brakiem Oscara dla Kubricka!Co gorsze widać ,ze Peterowi na tym zależało zobacz to-
https://www.youtube.com/watch?v=4-fGCHGTaGE zobacz jego rozczarowanie dla mnie to bardzo smutna scena. Uważam też ,że dzisiaj akademia "zmądrzała" i rzadziej się myli czego przykładem jest Day Lewis,w czasach Petera Lewis miałby duuuuużo trudniej o Oscary ze względu na faworyzowanie amerykanów ówczesnej akademii.Na koniec napisze ,ze gdyby nie użytkownik "LaPier" nie odkryłbym Petera pozwolę sobie doczynić i stwierdzić iż ty zabrałeś się za niego po mojej rekomendacji.Zatem polecajmy O'Toola kinomanom wielu NIE wielbiących "shawhsonków" "Fith Clubow" kinomanów nie zna Petera zróbmy coś ,żeby to zmienić bo to(przynajmniej w Polsce) zapomniany już nieco geniusz aktorstwa.
Pi*przyć Oscary! To jest moje zdanie. Zbyt dużo razy akademia się kompromitowała aby uznawać te nagrody za wartościowy wyznacznik aktorstwa. Na szczęście jury zachowało resztki człowieczeństwa i przyzwoitości przyznając Peterowi honorowego Oscara. Proszę, tak w opozycji do tej smutnej sceny tym razem znacznie przyjemniejszy filmik - http://youtu.be/Wt564HJ_Irg?t=3m20s
Lawrenca musisz zobaczyć. Wielkie i epickie kino. Nie uświadczyłem tam dłużyzn, ani momentów nudy na ponad 3,5 godziny trwania filmu. Peter jest tam tam samo ogromny jak ogromna jest pustynia :)
DDL ma warsztat, ale czasami przesadza. Choćby finalne sceny There will be blood kiedy to jego zachowanie było bardzo groteskowe, wyolbrzymione tak jak sam pomysł na zakończenie. Niemniej jest to fantastyczna kreacja. Tego mu odmówić nie można. Co do filmografii to nie uważam, żeby jakość filmów wpływała na ocenę aktora. Można często występować w samych gniotach, a i grać dobrze czego przykładem jest Dafoe. Zresztą sam O'Toole nie wybitnej filmografii. Oczywiście Lawrence, Lew w zimie i jeszcze parę tytułów, ale reszta to w większości filmy zapomniane lub po prostu słabe. Właśnie od ciebie i LaPiera słyszałem pozytywne słowa na temat Petera, a że i tak chciałem zobaczyć Lawrenca więc to jedynie przyspieszyłem.
Kompromitowała się akademia wielokrotnie ale jak już pisałem myślę,że w dzisiejszych czasach Kubrick i O'Toole zdobyli by miniumum po 2 Oscary(co do Stanleya nie jestem tak pewien jak co do Petera) a Lewis w czasach największej aktywności tych panów obszedł by się ze smakiem przez fakt nie bycia Amerykaninem.Ja lubię oglądać Oscary są jakie są ale jedno trzeba przyznać-budzą emocje,tylko podczas oglądania Oscarów na żywo naprawdę się ekscytuje inne nagrody nie maja takiego prestiżu.
Jeszcze jakby przestali faworyzować filmy o wymowie politycznej to byłoby naprawdę ok bo aktorów ostatnio nagradzają według mnie sprawiedliwie.A szarża Lewisa w ASPSK mogła być zamierzona przez Anadersona i nic nie odejmuje Danielowi jako aktorowi.
Oscary wypada traktować jedynie w kategoriach prestiżowych. W tym się sprawdzają. Z nieco zapomnianych aktorów polecam Georga C. Scotta. Bardzo niedoceniany i również jak O'Toole nie znany przez szersze grono odbiorców. Doskonałe kreacje w Pattonie, Dr. Strangelove, Anatomii morderstwa. Myślę, że się nie zawiedziesz jak bliżej się przyglądniesz tym znakomitym filmom.
Coś w tym może być. Inny wielki, równie niedoceniony angielski mistrz, John Hurt, nazwał go w tym wywiadzie "the best" (4:00)
http://www.youtube.com/watch?v=sy6-G8fomts
Hurt to mistrz drugiego planu: Alien (w końcu z niego się narodził :) Midnight Express, w Harrym Potterze również ma swoje pięć minut. Jedynie w Człowieku słoniu zagrał chyba rolę pierwszoplanową, ale nie widziałem.
A O'Toole? Rozmawia sobie z Wellesem o Szekspirze - http://www.youtube.com/watch?v=smMa38CZCSU
Takie stężenie geniuszu na tak małej przestrzeni.
Nie tylko O'Toole czy Hurt, ale również Albert Finney, Oliver Reed, Gary Oldman, Ralph Fiennes. Mnóstwo jest tych ogromnie utalentowanych "Brytoli", niestety nie dość zdolnych dla szajki od nagród, zwanej "Akademią". Hopkins też by nic nie wywalczył, ale zagrał kanibala wygłaszającego psychologiczne tezy. Amerykanie lubią takie kawałki.
Specjalnie mnie to nie dziwi. W końcu Oscary to yankeskie nagrody, a komisja często kieruje się własnym widzimisie zamiast w miarę obiektywnie oceniać. Za dużo w tym wszystkim polityki i poprawności.
Od ich założenia? Yankes lub jankes (spolszczając) odnosi się do obywatela USA jako takiego. Choć często to określenie jest używane prze ludzi z południowych stanów by pogardliwie się odnieść do swoich kolegów z północy.
Nadal nie widzę związku w nazwaniu Oscarów jankeskim nagrodami skoro Los Angeles leży na właśnie na południu
określenie yankeskie nagrody pasowały by do:
http://www.filmweb.pl/awards/Stowarzyszenie+Nowojorskich+Krytyk%C3%B3w+Filmowych
swoją drogą znacznie lepsze ich wypory niż akademii
Jankes (ang. Yankee lub Yank) – posiadające wiele znaczeń określenie AMERYKANINA. Widać już związek?
Stowarzyszenia krytyków rzeczywiście częściej doceniają wartościowe filmy i role, ale mając za rywali akademię nie jest to znowu takie trudne.
Większość chyba to jednak Amerykanie? Masz może listę wszystkich członków akademii? Chętnie bym rzucił okiem na to jury.
To po co się udzielasz skoro nie chcesz podjąć dyskusji, a swojego zdania nie poparłeś żadnymi argumentami?