Samą obecnościom w kadrze wywoływał śmiech. Do tego stopnia kładł każdą scenę, że w ogóle
nie musiał grac. Po prostu był. Podobał mi się we wszystkich rolach. Był Piotrem Adamczykiem
Rogerem Moorem swoich czasów. Grał nawet księdza, a nadawał się, żeby zagrać papieża.