Prawdziwy sukinkot tam z niego był.
W "Matce Teresie od kotów" też świetnie zagrał, tym razem złamanego psychicznie,
wycofanego ojca-pierdołę, któremu już nawet udawanie, że wciąż jest twardzielem-
wojakiem się nie udaje.
I tyle mi wystarczy. Dwie zupełnie różne a obie świetne role. Do tego charakterystyczny głos i
aparycja. Są w Polsce dobrzy aktorzy tylko nie ma dla nich miejsca na rynku kształtowanym
przez serialowo-komediowo-romantyczną maszynkę do gówna jaką jest współczesny polski
przemysł filmowy.