w 'The good...' wcześniej go znałem z ról takich bardziej spokojnych, rozsądnych kolesi ('Za kilka dolarów więcej'), często neutralne lub niemal dobre postaci. A tu zagrał takiego drania, że tylko dobrze świadczy o nim - bo potrafił zagrać postaci również o 180 stopni przeciwne do poprzednich ;) Ale Angel Eyes był straszny... brrr...
Bo ja wiem. Tak na prawdę to ja go nie pamiętam z żadnej dobrej roli. Co prawda, nie widziałem wszystkich filmów, w jakich Lee grywał, ale w tych, w których grał, grał bydlaka.
A gdzie tam! miał masę ról pozytywnych bohaterów, m.in. Sabata, Powrót Sabaty, Śmierć jeździ konno, The Big Gundown, Siedmiu wspaniałych nadjeżdża!, Krwawe pieniądze, Diamante Lobo i wiele innych;))
Ja go znam z ról drugoplanowych raczej wyraziście negatywnych w takich filmach jak: "W samo południe", "Gwiazda szeryfa", "Samotny jeździec", "Człowiek, który zabił Liberty Valance'a", "Jak zdobyto Dziki Zachód", "Dni gniewu". Z ról pozytywnych, ale też twardego faceta to najbardziej w filmie "Komandosi" z 1968 r. też produkcji włoskiej.