Razem z Clintem i Enio Moricone wyznaczyli granice tego gatunku.
Ja go pamiętam!!! Jego skrzywiona gęba z finalnego pojedynku w 'The Good...' to kwintesencja bandziorstwa Wild Westu. Świetna rzecz, mam ją zresztą jako tapetę pulpitu w kompie i w komórce. Ale poza tym uwielbiam jego twarde, męskie aktorstwo. :-)
Wg. mnie bardzo fajnie w westernie wyszedł też Yul Brynner w 7 wspaniałych no i oczywiście Steve Mc Queen. Ale bez wątpienia Eastwood jest królem westernu. John Wayne przy nim to grzeczny chłopiec
Szkoda, że już nigdy nie zobaczymy kolejnego pojedynku Eastwood-Van Cleef na miarę "Il Triello" z "Dobry, Zły i Brzydki". W połączeniu z muzyką Morricone wyszło genialnie. Zapiera dech w piersiach.