Wniósł wiele świeżości do serii, wyznaczył kanon, do którego odwołują się twórcy Bondów po dziś dzień. Idealnie wyważył poziom realizmu, z umowną, nieco komiksową, bondowską konwencją. Pozwolił Bondowi w wykonaniu Moore'a nieco dojrzeć, spoważnieć, co wyszło mu tylko na dobre,pogłębiło jego postać. Bondy Glena-Moore'a, to według mnie najlepsze Bondy. Świetne, wciągające, w dużej mierze realistyczne fabuły. Bond jawi się w nich, jako absolutny zawodowiec, a jednocześnie człowiek z krwi i kości,niepozbawiony na szczęście Moore'owego wdzięku i dystansu.
Glen to także znakomity inscenizator scen akcji, absolutny zawodowiec. Zadziwiające dlaczego nie zrobił większej kariery, poza serią.