To jest obłędna rola. Jak dotąd najlepsza w jego karierze. Panie i Panowie, czapki z głów, albowiem tak oto jednego z najlepiej zapowiadających się aktorów młodego pokolenia! Może i jego kolega Fassbender jest jednym z najlepszych współczesnych gwiazd ekranu, ale McAvoy nie odstępuje mu ani troche talentem.
Rola zdegenerowanego Bruce'a w Filth jest co najmniej godna Oscara, ale wiadomo, że film z taką dystrybucją nie miał szans się nigdzie przebić. I choć jest to na maksa zwiariowany film to naprawdę warto go obejrzeć dla McAvoya. Bo gdzieś tak od połowy komedia zamienia się w dramat a McAvoy gra znakomicie.
Niewiarygodne, że tak świetny aktor jest wciąż tak niedoceniony (pomijając niszowe grono odbiorców). Nawet w najnowszej części X-mena gra najlepiej z obsady (i fajnie że jego postać jest bardziej rozpisana niż w First Class gdzie film wszystkim ukradł Fassbender jako Magneto).
A gdzie obejrzałeś "Filth"? Bo ja też już nastawiłam się na ten film. I obiecałam sobie, że jeżeli nie znajdę go w internecie, to obowiązkowo pójdę do kina (chociaż pewnie i tak pójdę:) Uwielbiam oglądać film 2 razy. A przy tym filmie to jest chyba wyjątkowo wskazane (za drugim razem już nie będzie takiego szoku :)
Fassbendera uważam za dobrego aktora, ale w moim odczuciu James jeest o wiele lepszy od niego (bardziej autentyczny, bardziej prawdziwy w swoich rolach).
Uważam, że McAvoy w 100 % zasługuje na Oscara. Choć może zostanie takim drugim niedocenianym DiCaprio.. :)
A najbardziej w najnowszych X-menach oczarował mnie właśnie James. Zagrał zdecydowanie najlepiej! Przyćmił nawet oczywistą gwiazdę - Jackamana. Do tej pory w każdym filmie skupiałam się najbardziej na Wolverinie, a teraz po prostu oczu nie mogłam oderwać od młodego Profesora! (nie tylko dlatego, że tak wspaniale wyglądał:)
Mogę się wtrącić do rozmowy? :D Wczoraj ściągnąłem ten film z TNT torrent. Więc proponuje Ci tam zajrzeć. :] Dodam że też jestem pod ogromnym wrażeniem roli Jamesa McAvoya, a film mną trochę wstrząsnął. Teraz go naprawdę doceniłem. I słowo o Fassbenderze, zachwycił mnie rolą w "Zniewolonym".
Filth jest już dostepne w necie, ale radzę wybrać się do kina. W końcu to już niedługo ;)
Nie wiem, czy jest sens mówic, czy lepszy jest McAvoy czy Fassbender, bo obaj posługują się innymi środkami aktorskimi i grają w inny sposób. McAvoy jest bardzo emocjonalny, wyrazisty, gra gestami, ruchami, spojrzeniem - no po prostu wszystkim. Stąd to wrażenie autentyczności, o którym piszesz. Dobrze wypada w rolach, które gra. Choć przyznam, że nie spodziewałem sie, że potrafi grać AŻ TAK dobrze jak w Filth.
Natomiast Fassbender to aktor, który idealnie nadaje się do ról, w których nie musi być ekspresyjny, natomiast świetnie umie "trwać" na ekranie. Nie musi nic mówić, nic robić, wystarczy tylko jego spojrzenie, które wyraża zdecydowanie dużo o jego postaci. Świetnie nauczył się to wykorzystywać Steve McQueen w filmach, do których brał Fassbendera. Ale pomijając jego filmy, to nawet w X-Menach Fassbender pokazuje klasę aktorską - jak grać w komiksowym, blockbusterze i pokazać, że rola godna jest Oscara. Plus rola w Zniewolonym, która była albo genialna, albo wybitna.
Jak widać oboje są dość rózni i niemozliwym jest mówić, który jest lepszy. Obaj to po prostu piekielnie zdolni brytyjscy aktorzy. Fassbenderowi udało się przebić do hollywoodzkiej ekstraklasy, natmoiast teraz pozostaje życzyć tego tez McAvoyowi. Bo zasługuje.