Może nie tak wielki jak Brando czy Olivier, ale zasługuje na miejsce w Alei Sław. Ciekawe, czy się tam znalazł...
Scott na pewno był wielki.Według mnie nie ustępuje niczym Olivierovi i Brando, ale na własne życzenie odrzucił sławę. Był podobno bardzo ekscentryczny i nie chciał się łączyć z Hollywoodzkim środowiskiem. Od Pattona i Szpitala (kolejno Oscar i nominacja) zaprzestał pryjmowania ról , które mogłyby okazać się wielkimi i swoją energie przeniósł na deski teatru. W filmach grał żeby pozostać niezależnym finansowo, dlatego niektóre z jego późnych obrazów delikatnie mówiąc nie zachwycają.