ponoć chory psychicznie ojciec nazywał go 'jezus', kazal mu wykopywac sobie grob i lezec w nim caly dzien. Samo zycie. Jego muzyka roznie mi podchodzi, pare kawalkow naprawde swietnych, ale bardziej od sluchania lubie ogladac jego koncerty. Bicie publiki, sranie, zyganie, paradowanie nago, samookaleczanie itp. fajne sprawy. Jakis tam Manson czy inny Ozzy przy nim to grzeczne chłopacki wylansowane przez TV