Tzn. kogo uważam za wielkiego wokalistę? No oczywiście Iana Gillana, głos wszechczasów moim zdaniem. Kogo uważam za wielkiego rockmana? Planta, Ronniego van Zanta... Ale wszystko rzeczą gustu.
Na pewno jest blisko Boga. Oczywiście od dawna znałam Queen, większość utworów i samego Freddiego. Jednak teraz niedawno zaczęłam kontemplować tą nadzwyczajną,wielogatunkową muzykę oraz postać samego Freddiego. Jego głos jest poezją i ucztą dla duszy. W wielu Jego utworach odkrywam swoje uczucia,emocje. Niektóre działają na mnie wręcz terapeutycznie. Dzieła te Freddie tworzył gdy był w takim wieku jak ja obecnie. To niesamowite. Mam wrażenie jakby się w jakiś sposób ze mną kontaktował.
istotnie rzecz gustu...lepszego rockmana nie znam...ale są wokaliści którzy dorównują głosem Fredkowi...mam na myśli niektórych śpiewaków klasycznych choćby
Głównie śpiewaków klasycznych którzy owszem dorównują Freddiemu skalą ale niestety brakuje im tej charyzmy typowej dla rockmanów...
Są badania,które stwierdzają, że Freddie skalą głosy przewyższał Pavarottiego. Zresztą,cudownie odnajdywał się w różnych gatunkach. I nawet tworząc płytę Innuendo,gdzie,był już w ciężkim stanie, potrafił śpiewać czysto i w sposób doskonale magiczny.W Jego ówczesnym stanie zdrowia było to nawet zadziwiajace dla kolegów,o czym przeczytałam w biografiach.Siła
talentu i fenomenu była mocniejsza od choroby.