Prawdopodobnie Mike, ale Hank jest moją ulubioną postacią tego serialu. W przeciwieństwie do Mike'a nie jest typem Leona zawodowca, czyli perfekcjonisty w każdym calu. I mało kto zwraca uwagę, jak bardzo rozwinęła się ta postać na przestrzeni kolejnych sezonów. Zaczynał jako zapchajdziura i rasistowski gbur, a stał się prawdziwy badassem i ostatnim sprawiedliwym.

Mike był taki komiksowo przegięty, prawie jak nadczłowiek. Hank to po prostu twardy glina, silny i skuteczny ale w granicach realizmu.

Choć bardzo lubiłam Hanka, wydaje mi się, że Mike by wygrał, bo on był bezwzględnym zabójcą.

Hank, ponieważ był "ostatnim sprawiedliwym" w tym serialu, jak napisał NickError. A właściwie jedynym sprawiedliwym. Kimś, w kogo mógłby zamienić się Jessie Pinkman gdyby miał mądrzejszych rodziców. A poza tym dobro zawsze zwycięża ze złem, potrzebuje jedynie więcej czasu. Zło bywa cierpliwe i interesujące, jak Gustavo, ale dobro wygrywa jeszcze większą cierpliwością, choć nie bywa przy tym tak spektakularne, chyba że jest Volandem. Dowodem na to jest zmiejszająca się liczba umieralności niemowląt oraz zwiększająca się zamożność zachodnich społeczeństw.
Więc moim zdaniem w perspektywie 100-200 lat wygrywa Hank przez cios kung-fu. Trochę też przez to, że tacy ludzie jak Mike nigdy nie chcą użyć techniki jednego palca przeciwko Hankowi. I dlatego w krótkiej walce wygrywa Walt.

wygrałeś