Bilety na koncert kosztują od 400 do 2000 zł. Przykładowo, w Kopenhadze i Hadze wyprzedały się w 15 minut. We włoskich pubach leci najczęściej jego muzyka. Więc jednak w Europie go słuchają. Zacznijmy od tego, ze on jest przede wszystkim wykonawcą i autorem tekstów, nie występuje solo, tylko z zespołem, i najprawdopodobniej nie słyszałeś jego "solówek", tak samo, jak nie widziałeś go na scenie- w przeciwnym wypadku nie wypowiadałbyś się o jego charyzmie. Aby poznać jego fenomen, trzeba poznać jego dorobek artystyczny.

Katowano mnie tym panem przez kilka tygodni. Nie wiem, czy był to cały jego repertuar, ale kilka płyt na pewno. Typowo amerykańska sieczka. Trochę gitar, trochę syntezatorów, lekko ochrypły głos, akordy w D-dur, G-dur i A-dur i wszystko na jedno kopyto. Będzie w lipcu w Tel Awiwie, ale ja raczej pójdę się wykąpać niż przezywać to, co działo się podczas wizyty zwietrzałego Kravitza. Gdyby dziś Nirvana grała, to bilety pewnie poszłyby nawet za 3000 zł. Nie zmienia to faktu, że ich twórczość to kolejne grafomańskie bzdety.

Co do Nirvany się zgodzę w 100%, a tak odbiegając od tematu- Skąd wiesz, ze będzie w Tel Awiwie ?

Bo tam często bywam i tam szaleją na punkcie amerykańskich muzyków. Izraelczycy mają taki sam kompleks USA, jak my w latach 90. We wrześniu zahaczyłem o koncert Joe Bonamassy w Tel Awiwie.

Rozumiem, że można mieć różne gusta ale nazywanie Bruce'a prostakiem to grube przegięcie. Ja go uwielbiam od dziecka, za jego muzykę i za to że jest taki prawdziwy i normalny. Jego kawałki ani trochę przez te wszystkie lata się nie zestarzały. Dla mnie jest drugim po Freddiem królem rocka.

Bo to jest genialny muzyk i prawdziwy artysta, większość artystów nawet nie zbliża się do jego poziomu a w Ameryce to już tym bardziej..