Gdyby do czegoś takiego doszło w pierwszej kolejności zadbał bym o broń. Nie mówię tu o
kałachu czy granatach pewnie była by to broń biała. Potem może by się co skołowało w drugiej
kolejności zadbał bym o prowiant i schronienie. Może jakaś szkoła w dzielnicy gdzie żyła mała
społeczność zapewne było by to takie miejsce w którym było by dużo przestrzeni. A potem
poszukał bym jakiś ludzi pewnie w drodze postępu kogoś bym zwerbował. A po wszystkich
działaniach to wiadomo walka o przetrwanie. Heh ciekawe czy zrealizował bym ten plan chociaż w
30%.A tak mimochodem wybrał bym siekierę :) A wy co preferujecie.
a ja zadbałaBYM o słownik, żeby w wolnym czasie przeczytać zasady pisowni cząstek bym,był z osobowymi formami czasowników ;)
maczety...dużo maczet, młoty bitewne, ale to bardziej "na miejscu" bo są niewygodne i ciężkie w noszeniu oraz kusza z karbonowymi bełtami :D no i w ostateczności mając schronienie na wysokości z dobrym widokiem i przestrzenią...karabin snajperski Barret albo Sig Sauer :D
i jeszcze coś poręcznego, jakiś mały automat, albo obrzym z większym kalibrem :)
Broń- maczety (im więcej, tym lepiej). Granaty też by się przydały. Kusza, łuk. Może kij baseballowy. W sumie, to nie pogardziłabym nawet fajerwerkami ;_; Cokolwiek. Nawet widelec mógłby się przydać.
Schronienie- na pewno nie szkoła czy supermarket- za dużo okien. Zresztą, jakby przyszło co do czego, to pewnie cieszyłabym się nawet z szałasu ;_; Jeśli jednak miałabym już coś wybierać, to myślę, że najlepszy byłby po prostu statek. Mogłabym nazbierać prowiantu i wypłynąć gdzieś na szerokie, głębokie wody. Żaden zombie raczej by do mnie nie przypłynął. Oczywiście, tułaczy los dzieliłabym z innymi ludźmi, sama zapewne nie dałabym rady; zresztą, nie jestem kapitanem i prędzej zatopiłabym statek, niż go uruchomiła. Problem by się pojawił, gdyby skończyło się paliwo i jedzenie. W sumie, dobra by też była latarnia morska. Wystarczyłoby wzmocnić tylko drzwi. W razie braków w ekwipunku, zawsze możnaby szybko wyskoczyć ''na zakupy''.
Ja bym sie zamknął gdziekolwiek ale mam rade : przed drzwiami latarni morskiej zostaw odtwarzac i.pusc na full wyklad z rozszerzonej matematyki albo piosenke w stylu Wiggle - nikt sie nie zblizy :)
ew uprowadzilbym stare babcie i powiedzialbym ze zombie nie daly na kosciol . zombie by mialy prze****ne
Plus jeszcze jakaś apteczka, no i broń. W tym przypadku chciałbym Remingtona 870. Żaden truposz mi nie podskoczy.
Klucz nanometryczny 1/2' i obrzyn otwierający drzwi od stodoły... Jedno z nich już mam zawsze pod ręką na wypadek apokalipsy Zombie :D
A poza tym chciałbym pozdrowić Babcię
Gdyby wybuchła pandemia zombie najpierw pgarąłbym coś do jedzenia. potem jakiś schron.a potem z kolegami wyszlibysmy na miasto, jeśli zombie chcą mózgi to z nimi nic mi nie grozi
ciężko powiedzieć jak by człowiek zareagował. szok i niedowierzanie. Napewno poczatkowo bym zadbala o schronienie(jeszcze w szoku) gdzie bym sie postarala opanowac i cos konstruyktywnego wymyslic. gdy pojawiłby się głód musiałabym wyleżć z nory i zadbac o cos do obrony(dlugie i ostre)a takze postaralabym się znalezc cos co by mnie chronilo przed tymi monstrami (chodzi mi o strój ochronny) a takze jakis pojazd.