z biegiem serialu jest coraz trudniejsza do strawienia. Aż chciałoby się, aby Shane rozwalił mu makówkę.
Nie, bez niego ten serial nie byłby już taki dobry. Później zmieni się nieco jego postawa, ale więcej nie zdradzam.
Gra tak, jak mu każą. Niestety, ale najbardziej kompetentna osoba do tworzenia tego serialu została wylana (w zasadzie to sama odeszła, ale rzucano jej kłody pod nogi) w trakcie przygotowań do drugiego sezonu.
No nie wiem czy jest tak kryształowo czysty. Stara się postępować moralnie, ale ma ewidentne zapędy dyktatorskie, co było szczególnie widać w 3 sezonie. Poza tym ma słabszą psychikę od większości głównych postaci...każdy stracił kogoś bliskiego, niektórzy kilka bliskich osób, ale tylko Rickowi odwaliło po śmierci żony.
Ostatecznie żadnym dyktatorem nie został. Niekonsekwencja twórców serialu, bo po co były te mocne słowa w ostatnim odcinku drugiego sezonu?
Dalej był w jakimś sensie przywódcą grupy (bo ta grupa ewidentnie potrzebuje takiego), ale spasował trochę z tym rządzeniem. Nie wiem czy to niekonsekwencja twórców czy zwyczajnie zmiana podejścia pod wpływem różnych wydarzeń. Ciągle się coś dzieje, więc każdy z bohaterów się zmienia dostosowując się do sytuacji...Rick najpierw był moralnym stróżem prawa, nie "zabijamy żywych", bla bla bla, a w ostatnim odcinku 4 sezonu przegryza kolesiowi tętnicę szyjną i nie czuje się z tym później wcale źle.
Nie róbmy jaj, zabił w samoobronie, jak się powinien czuć? Ja tam bym się czuł zajebiście ratując cnotę oraz życie syna i przyjaciółki. Tego gościa, którego zabił w toalecie też zabił w samoobronie. Widział jak się zachowują względem siebie, więc wiedział czego może się spodziewać kiedy kobieta i dziecko wpadną w ich ręce. W innych miejscach toczą się dyskusje na temat postępowania Carol, dla mnie sprawa jest jasna - dobijanie chorych jest złe, poza jakimiś skrajnymi przypadkami o których tutaj mówić nie będziemy. Rick pozostaje kwiatuszkiem na gnojowisku, mimo że zostawił faceta z plecakiem na drodze. Ale to był ten okres kiedy chciał być twardszym, na szczęście zmiękł. I też był przywódcą, nie dyktatorem. Nawet jakąś formę demokracji mieli w tym wiezieniu.
Sadzę, że Rick z pierwszego sezonu mimo wszystko miałby problem z tym, w jaki sposób Rick z 4 sezonu traktuje zabijanie żywych...nie sam fakt zabicia w samoobronie, ale to, jak szybko to po nim "spłynęło"... i w tym sensie widzę przemianę postaci, Rick pozbył się skrupułów i jest gotów na wszystko, co potwierdzają słowa na końcu ostatniego odcinka.
Pozdrawiam :)
Zastanawiam się po tych słowach Ricka, czy jego grupa będzie bardziej niebezpieczna niż stado zombie? Może spalą cały ten przybytek bez mrugnięcia okiem?