Proste, że Tony Montana. Aczkolwiek nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek mógł zagrać Michaela - ani Redford, ani nawet De Niro. Pacino zwyczajnie był stworzony do obydwu kreacji. Ale z dwojga dobrego, wybieram Montane!!!
Montana - człowiek prosty, który dzięki fartowi i determinacji się dorobił.
Corleone - nie musiał się dorabiać, bo był z bogatej rodziny więc miał prościej niż Tony. Ale jednak ojciec chrzesatny bardziej mi sie podobał i kreacja ala pacino jako michaela
Zdecydowanie Tony Montana ponieważ była to bardziej interesująca postać, imigrant z Kuby, który nikomu nie pozwolił sie poniżać, bezwzględnością i brawurą dorobił się bogactwa. Michael Corleone z Godfathera był tylko częścią wielkiego filmu o rodzinie mafijnej. Tony natomiast był centralną postacią wokół niego wszystko się kręciło. Scarface był wg mnie lepszym filmem, z ciekawszą fabułą. Największym atutem jest tu zdecydowanie kreacja głównego bohatera, faceta z jajami. Michaelowi Corleone też nie można odmówić podobnych cech charakteru ale był on Tony był postacią bardziej dynamiczną i nieprzewidywalną.
Fakt! W Ojcu Chrzestnym jest wprost magnetyczny, nie mozna oderwać wzroku. I można się z nim utożsamić, gdy musi zostawić młodość i miłość i zacząć podejmować trudne, dorosłe decyzje. Montana jest super ale Michaela bardziej rozumiem.
Michael, bo w gangu eleganckim, na miarę szytym, a nie taki upocony jakiś i włochaty ;P
Perdono, inaczej tych ról porównać nie mogę. Po prostu inne. Obie świetne.
Zdecydowanie Tony Montana moim zdaniem jest to rola za którą powinien dostać oskara.. a nawet dwa :p say hello to my little friend:p p.s. rola w Ojcu chrzestnym też genialna ale nie aż tak.
Oczywiście, że Montana! ;] Chciaż w postaci Michaela Corleone Pacino też był świetny! No ale nie ma jak w "Scarface" :D Dziwię się tylko, że za żadną z tych ról Al nie otrzymał oscara..
No, powiedzmy sobie szczerze - Al jest po prostu jedyny.
Przeca Antoś z Szkarfejs, a Michaś z Gatfader to postacie różne od siebie o 180 stopni. Obie tak samo geni(t)alne w dodatku.