Ciężkostrawny kogel - mogel: przebrzmiały poeta impotent plus kiepski malarz jebaka plus na pierwszym planie rozchwiana emocjonalnie kobieta, pół-święta, pół-dziwka. W tle błąkający się bez sensu transwestyta i starsza pani wspominająca stare dobre czasy. Na deser rżnięcie w konfesjonale i parę innych pretensjonalnych wstawek. Niby-erotyk przetykany życiowymi pseudo-mądrościami, czyli z kategorii najgorszych. Całość dosyć dziwaczna, głupawa i groteskowa. Trzy plusy: momentami niezła muza, momentami ładne krajobrazy i momentami wdzięki Eriki Anderson (intrygującej, kiedy nago milczy lub już w odzieniu uprawia poranny jogging). W sumie lepiej w tym czasie zajrzeć do Tinto Brassa, obejrzeć niesłusznie niedocenione "Showgirls" Verhoevena albo zrobić powtórkę z "Gorzkich godów" Polańskiego lub "9 1/2 tygodnia" Lyne'a.