Ależ ta "Zakonnica" słaba. Strasznie słaby film. Mnóstwo nudy. Totalny brak fabularnego konceptu. Scenopisarskie lenistwo. Złe tempo opowiadania historii i zaburzenia w stopniowaniu napięcia. Jak? pytam, Jak? James Wan mógł dopuścić do powstania takiego reżyserskiego koszmarku. Oba „Conjuring” to mistrzostwo rzemieślnicze i fabularne w (wydawać by się mogło wyeksploatowanym już) gatunku horror. Pierwsza „Anabelle” słaba (ale to wypadek przy pracy, z którego producent wyciągnął wnioski). Druga „lalka” już ma w sobie dużo wsadzonego serca i znajomości gatunku. Wan tak pięknie buduje swoje Uniwersum Duchów, Zjaw i Koszmarów, jest niewątpliwie wizjonerem i pasjonatom (jak Spielberg czy Kubrick), a na to swój autorki sposób i doskonale zna robotę. A tutaj…. fatalna kupa. Film nie jest totalnie zły. Wykonanie (np. zdjęcia) na wysokim poziomie, ale decyzje dotyczące aranżacji poszczególnych scen i budowania „świata” to nieporozumienie. Klimat jest, owszem przez jakieś pół filmu. Ostatni akt to nieporozumienie. Irena przez pół filmu chodzi jak w transie na wpół przerażona, na wpół zdziwiona tym co się dzieje (i wszystko byłoby ok), by nagle wspiąć się na wyżyny heroizmu i poświęcenia. Brak konsekwencji w budowaniu postaci. Burke jest taki „nijaki”. Powinien być bardziej zdeterminowany i profesjonalny jako spec od walki „ciemną stroną” (vide Egzorcysta) i te jego „wewnętrzne demony”. Za dużo tego i źle to jest nakręcone. Za dużo mylących tropów powoduje, że nie można skupić się na głównym antagoniście czyli Valaku, przez co rozmywa się cały klimat tak misternie budowany w pierwszej połowie. Wyjaśnienie pochodzenia Valaka jest tak koszmarnie, lakonicznie potraktowane i wykonane, że ręce opadają. Potencjał jaki niesie w sobie fizyczność i charakteryzacja Aarons dawała tak ogromne możliwości. Jednak reżyser tego nie udźwignął. Zmarnowany potencjał. Kropka. Film nie zasługuje na miano „najstraszniejszego w całym … ble ble ble” (marketing) bo nie wywołuje nawet połowy tego dziwnego, podskórnego uczucia niepokoju jaki kreuje „Obecność”. No i te klamry kompozycyjne, które na siłę łączą „Zakonnicę” z filmami o małżeństwie Warrenów. Zupełnie niepotrzebne. Valak dużo bardziej straszył w Obecności 2 i tam powinni go zostawić. Wielka szkoda.