Zdecydowanie najsłabszy film z uniwersum "The Conjuring". Zwyczajny skok na kasę i granie na oklepanych motywach.

Dawno już nie oglądałem tak dennego, pozbawionego jakiejkolwiek głębi, a jednocześnie nie dostarczającego jakiejkolwiek rozrywki horroru. Obawiałem się tego filmu i niestety moje obawy się potwierdziły. Horror o zakonnicy nawiedzającej mroczny klasztor to jak najbardziej dobre środowisko dla tego gatunku, ale tutaj autorzy nie robią z tego jakiegokolwiek pożytku. Może i jest mrocznie, ale bardzo często atmosfera grozy (którą momentami, trzeba przyznać, udaje się wytworzyć) jest psuta bezczelnymi scenami jump scare (a ja nawet nie jestem jakimś tychże wielkim przeciwnikiem) lub przesadzonymi efektami.

To typowy przykład horroru opartego niemal wyłącznie na błyskawicznych migawkach, które mają w domyśle przyprawić widza o dreszcze oraz efektach specjalnych, które tak niezgrabnie kreują fantastykę tego mikroświata. Postaci są bardzo kiepsko zagrane, ale już samo to jak rozpisane są te postaci powoduje, że wszystko nam jedno, czy główni bohaterzy przeżyją, czy zginą.

Niestety najgorszy aspekt filmu to bzdurna fabuła. Próba podciągnięcia tego fabularnie pod "The Conjuring" filmowo niby trzyma się kupy, ale i tak wszyscy dobrze wiemy, że jest to tak naciągane, że aż szkoda się zastanawiać jaką rolę tutejsze wyjaśnienia mogłyby odgrywać w pewnych wątkach z filmów Jamesa Wana. Podsumowując krótko? Horror bez jakiegokolwiek wyczucia i bez własnego stylu.

Moja ocena: 3/10.