Nie pamiętam, by Lady i Tramp zrobili sobie wypad na łódkę w oryginalnym filmie, więc jak rozumiem, jest to pomysł współczesnych twórców. Spodobała mi się komediowa scena z pudlami; nie było jej raczej w bajce. Scena ze szczeniętami pod koniec bardziej podobała mi się w animacji z 1955. Choć w dzieciństwie uważałam "Zakochanego kundla" za najlepszy film na świecie i każdy, kto sądził inaczej, był w ogromnym błędzie, to przypomnienie sobie tej bajki w dorosłości było niemile mrożącym doświadczeniem. W przeciwieństwie do filmu aktorskiego! Ten, muszę przyznać, że był lepiej strawny, choć nie w każdym momencie lepszy od oryginału.