Temat może i odważny ale wykonanie słabe. Historia przedstawiona jest bardzo ogólnikowo, jedynie ślizga się po powierzchni. Bohater grany przez Pacino już na pierwszy rzut oka nie pasuje do klubów SM. Raz tylko z kimś zatańczy, jakiś facet pomaca go po klacie - te dwa krótkie momenty to w zasadzie wszystko. Przez resztę filmu chodzi wystraszony, że niby tak mu to psychikę złamało, że ten brud dostał się do jego życia. Szkoda tylko, że jego praca została pokazana jako chodzenie z miejsca na miejsce. Jako że ciężko było mi uwierzyć w całe te doświadczenia bohatera, otwarte zakończenie podziałało tylko na szkodę filmu. Paul Sorvino wypadł bardzo słabo w swojej roli.

Dialogi poza kilkoma wyjątkami nie są zbyt przekonujące. Motywacja mordercy jest tak oklepana, że aż strach. Zabrakło detali - jednym z najlepszych momentów w filmie jest objaśnianie co oznaczają kolory i sposób noszenia bandamek. Niestety to jedyna tego typu scena. Nie pokazano jak Burns przenika do tego światka, uczy się zachowań itp. Te wszystkie hardcorowe fetysze pokazane są w stereotypowy sposób.

Są też plusy. Scena z przesłuchaniem, której nie zdradzę żeby nie zepsuć przyjemności oglądania - ten zbijający z tropu humor skojarzył mi się z ostatnim filmem Friedkina "Killer Joe". Bezcenne. "Zadanie specjalne" ma także całkiem niezły klimat, chwilami niemal czuć wilgoć otoczenia, głównie za sprawą nocnych zdjęć i obskurnych klubów SM. Także krótkich wizyt w kostnicy i scen morderstw. Szkoda tylko, że nie poświęcono tym elementom więcej uwagi.

Nie wiem co więcej powiedzieć. Ani Pacino nie błysnął, ani Friedkin się nie wykazał. Średni film.