Humor jest nie nachalny, nie wulgarno - fekalny, a lekki, wynikający ze zderzenia klas społecznych i kultur narodowych. Trochę satyry wieloletniego życia małżeńskiego, w której możemy odnaleźć siebie ;) Trochę pastiszu klasycznego kryminału, a konkretnie „Morderstwa w Orient Expressie”, do którego na końcu reżyser zgrabnie nawiązał.
Mnie ta mieszanka bawiła. Może nie do łez, ale kilka razy się zaśmiałam.
Sandler i Aniston, jako typowi Amerykanie wypadli przekonywająco. Aniston wyglądała cudnie w tych sukieneczkach, szczególnie na tle arystokratycznych kreacji.
A Sandler z wąsem i okularach wyglądał jak …. Eddie Mercury. Serio! Wypisz, wymaluj. Pamiętam dyskusje na forum „Bochemian”, że Małek za niski, Baron za wysoki. Sprawdzałam, Sandler wzrostem jest idealny, jak Freddie.

Reasumując, film mi się podobał. Nie ma w nim golizny, wulgaryzmów, i obrzucania się tortami. Zwolennicy „takiego” humoru mogą sobie ten film odpuścić.
Ode mnie mocne 6.5