Nawet nie próbuję tego ocenić.
Mnie wystraszył lepiej, niż porządny horror. Strach przed mroczną częścią swojej osobowości i popędu - strach, który autor oswoił tym właśnie filmem, ale dla mnie, jako widza, efekt był odwrotny. Ja się przeraziłem, że mogę stać się kimś takim, jak jeden z bohaterów.
Wcale nie morderca, to mi nie grozi.
Ja się przeraziłem, że na starość mogę zostać takim Edziem. A jeszcze bardziej, że takim emerytem, jak były milicjant.
Jak myślicie, panowie, co gorsze?