Film trochę naiwny, trochę taki schematyczny - biedna biała kobieta, źli źli Indianie, którzy okazują się nie tacy do końca niedobrzy gdy pani okazuje wiele siły i hartu ducha no i odwagi w obliczu nieszczególnie ciekawej syt w której się znalazła.
Można ten filmik przełknąć ze względu na pana Erica-przystojniaka, ale to za mało niestety. Trochę mnie rozbawiła ostatnia scena (po powrocie bohaterki do domu, niestety musiała zostawić córeczkę bo dziecko mogłoby nie przeżyć ucieczki)więc ostatnia scena gdy wódz Indian(znowu Pan Eric który zapałał gorącym uczuciem do bohaterki i został odrzucony) odnosi jej z uśmiechem na ustach dzidzię...ogolona w irokezika. No nie jestem pewna czy ktoś taki wybrałby sie sam z niemowlakiem do osady białych, to raz, a dwa - po jaką cholerę Indianie goliliby dziecku włoski w irokeza? jak żaden z jego współplemieńców nie miał takiej fryzurki???
od biedy można zobaczyć, czasem dają na Hallmarku...no ze względu na sentyment do głw bohatera:)