Mam do tego filmu osobisty stosunek i to nie dlatego, że ktoś z moich bliskich lub ja sama mam doświadczenia z autyzmem, ale dlatego, że miałam okazję spędzić miesiąc na Chińskim kampusie, a mój mąż brał udział w międzynarodowej olimpiadzie matematycznej jako licealista.
Urzekła mnie autentyczność tego filmu w kwestii przedstawienia obrazu Chin jakich ja sama doświadczyłam i jak je pamiętam (monumentalne mury uczelni, ludzie tańczący lub ćwiczący tai-chi albo grający w koszykówkę o zmroku na terenie kampusu, prawdziwe chińskie jedzenie i problemy z pałeczkami). Mój mąż z kolei potwierdził, że realia olimpiady matematycznej zostały naprawdę oddane bardzo wiernie (np. grupowe przygotowania do olimpiady, komunikowanie się za pomocą różnokolorowych kartek gdzie każda kartka ma inne znaczenie). Ta dbałość o szczegóły i autentyczność jest niewątpliwym plusem filmu, ale być może dostrzegą to tylko ludzie, którzy znają te realia z własnego doświadczenia. Dla zwykłego widza czasami ten film może się nieco dłużyć, ale wydaje mi się jednak, że finał wynagradza cierpliwość. Mnie seans naprawdę sprawił przyjemność.
Końcowa scena rozmowy Nathana z matką była dla mnie niesamowitym oczyszczeniem i nastroiła mnie bardzo pozytywnie. W ogóle postać matki była dla mnie bardzo poruszająca, bo jak się może czuć owdowiała kobieta, która zostaje sama z autystycznym synem, który przez cały czas ignoruje ją i jej troskę? Wydaje mi się, że wielu rodziców dzieci autystycznych może się z tą postacią identyfikować.
X+Y na pierwszy rzut oka wydaje się być zwyczajnym filmem dla raczej nastoletniej części publiczności, a jednak porusza ważne tematy społeczne takie jak samotność wśród ludzi, przeżywanie żałoby i zetknięcie się z nieznanym światem (czy to w sensie fizycznym- geograficznym, czy też wewnętrznym-emocjonalnym). Matematyka jest tu tylko tłem.
Ode mnie ten film dostaje mocne 7 i do tego wielki plus za rolę Asy Butterfielda. Chłopak ma talent.
cyt. "Dla zwykłego widza czasami ten film może się nieco dłużyć"
wspaniały, wciągający film. nie ma tu sensacyjnych scen i wartkiej akcji, ale nie o to chodzi. dla mnie osobiście film sprawił radość, że jest więcej takich ludzi. takiego rodzaju autyzmu nie traktuje jako choroby; mam wiele z tego dzieciaka, ale zazdroszczę mu umysłu i pasji do matematyki.
cyt. "jak się może czuć owdowiała kobieta, która zostaje sama z autystycznym synem, który przez cały czas ignoruje ją i jej troskę?"
no właśnie niestety nie wiem, z powodu braku uczuć wyższych. jedynie domyślam się, że było jest ciężko i smutno. ale nie rozumiem dlaczego. syn nie był nieszczęśliwy, on nie potrafił pokazać szczęścia, zaangażowania, miłości. dla takich osób przekazanie tego co czują jest trudne.
Witam. Dobrze, że wpadłeś. Ciekawie jest poznać perspektywę osoby, która jest w podobnej pozycji co bohater filmu.
Co do postaci matki, było mi jej autentycznie żal, bo jej mąż zginął tragicznie, a od syna nie mogła dostać żadnego wsparcia, miał do niej stosunek obojętny a ona tak bardzo chciała jakiejś więzi z nim (patrz scena pogrzebu ojca, gdy matka chce złapać Nathana za rękę, a on nie pozwala na to) . Masz rację, było jej i ciężko i smutno i samotnie. Byłoby zupełnie inaczej gdyby nie zostałą wdową, ale w tej sytucji cały ciężar wychowania autystycznego syna spadł na jej barki. Po śmierci męża nie miała też nikogo więcej, kto ją kocha.
Ludzie bez autyzmu potrzebują kontaktu z drugim człowiekiem, potrzebują więzi i zainteresowania. Ludzie z autyzmem nie maja takich potrzeb. Dlatego Nathan nie był nieszczęśliwy, ale jego matka i owszem. Wiem, że Nathana nie można winić za to, jak odnosił się do matki, bo nie miał na to w zasadzie wpływu- niemniej jednak bardzo ucieszyłam się z finału filmu. Wydaje mi się, że matce udało się w końcu przebić przez tę skorupę syna, a i syn zrozumiał w końcu matkę i generalnie, zrozumiał czym są emocje.
cyt. "Wydaje mi się, że matce udało się w końcu przebić przez tę skorupę syna, a i syn zrozumiał w końcu matkę i generalnie, zrozumiał czym są emocje."
To podejście optymistycznie patrzącej osoby :) Biorę też pod uwagę bardziej pragmatyczne powody: przyzwyczajenie, doświadczenie i nauczenie się co potrafi sprawić radość drugiej osobie (mimo braku odczuwania radości po swojej stronie). Choć w filmie podeszli podobnie jak piszesz, że Nathan zmienił się, stając się bardziej emocjonalny.
W filmie to było ewidentne w momencie gdy Nathan podczas trwania olimpiady zdaje sobie sprawę z wypadku ojca i zalewają go emocje. Nagle opuszcza konkurs, po czym udaje się do chińskiej restauracji. Tam się chłopak próbuje wyciszyć i spotyka matkę, a wtedy następuje ta pamiętna końcowa rozmowa w trakcie której Nathan po raz pierwszy w życiu płacze, czego nawet na pogrzebie ojca nie zrobił. Wydaje mi się, że wtedy właśnie zrozumiał co przeżywała matka po śmierci ojca i to, że on sam jest zakochany w swojej chińskiej przyjaciółce. Następnie jest scena z matką w samochodzie, gdzie ona kładzie rękę na dźwigni zmiany biegów, a Nathan zupełnie dobrowolnie łapie matkę za rękę (czego na pogrzebie ojca nie chciał zrobić) i razem już przełączają na pierwszy bieg i ruszają. Tak dosłownie i symbolicznie. Piękne i optymistyczne.
A w realnym życiu osoby autystyczne pewnie faktycznie kierują się przyzwyczajeniem i nawykiem, a nie emocjami gdy sprawiają innym przyjemność (o ile w ogóle to możliwe, żeby komuś sprawiali przyjemność). Nie mam pojęcia czy osoba z autyzmem może zacząć odczuwać emocje i w pewnym sensie się z autyzmu "wyleczyć". Pewnie nie. No to ostatecznie chyba nie powinnam nazywać tego filmu naturalnym i autentycznym, ale raczej optymistycznym.
Bardzo podoba mi się to co tu napisałaś. Sam kocham matematykę i zawsze miałem to tej nauki bardzo osobisty stosunek. Dodam tylko, że odegranie głównej roli jest po prostu mistrzowskie, na 10
Po dwóch latach odpowiadam :P
Mnie właśnie matematyka nigdy nie kręciła, a w szkole przed klasówkami zawsze miałam takiego stresa, że bolał mnie brzuch - a więc wspomnienia z liceum w związku z matematyką mam raczej traumatyczne. Niemniej jednak zawsze patrzyłam z podziwem/zazdrością na osoby, które matematykę lubią i są w niej dobre.
Film mnie oczarował za ładne, wierne pokazanie tej całej otoczki Chiny/olimpiada matematyczna, a także za próbę ukazania jak osoby z Aspergerem widzą/tłumaczą sobie świat i jak to czasami trzeba porzucić swoją strefę komfortu, żeby poznać siebie i innych. Ładny to był "bildungsroman" i trochę się dziwię osobom piszącym na tym forum, że im się końcówka filmu nie podobała, bo chłopak kolokwialnie mówiąc - "dał ciała" :P
Główna rola faktycznie odegrana koncertowo.