Jak daleko może posunąć się nienawiść? Kiedy wzrasta w odpowiednich warunkach, nie zna granic.
Ród Kobayashi, związany z kotami, od wieków ma zatargi z psami. W końcu udaje im się zesłać czworonogi na bezludną wyspę, dawne wysypisko śmieci. Dzieje się tak z powodu nowego wirusa grypy, nieznanej choroby dotykającej tylko psy.
Czy dzieln chłopiec, który chce odnaleźć swojego przyjaciela na wyspie-więzieniu, zdoła powstrzymać zagładę rasy?
Wes Anderson zabiera nas w słodko-gorzką podróż do Japonii z niedalekiej przyszłości.
Ale miejsce i czas akcji nie są ważne dla samej historii, a psy i koty to tylko metafora.
"Wyspa psów" jest uniwersalną opowieścią o tym, do czego może doprowadzić zawiść i skrajny rasizm. Ale też, jak to u Andersona, o sile przyjaźń, która jest największym sprzymierzeńcem.
Od strony wizualnej - cudo! Symetria, kolor i ujecia czyli wszysyko co znamy i kochamy z poprzednich filmow reżysera. Dodatkowy atut, to oczywiscie lalki, które tak jak w "Panu Lisie", nie są w oczywisty sposób piękne, przez co wydają się tak realistyczne.
Fabuła nie jest ciężka, przesłanie oczywiste jednak dzięki konwencji, przezabawnym gagom i krajobrazom nie można się nudzić!